Samotność Schopenhauera jest rażąca tym bardziej, że I połowa XIX wieku to w filozofii okres erupcji sił twórczych i wielkiego rozmachu myśli. W tym raju dla filozofów następowało przesilenie w kulturze – rodził się nasz dzisiejszy ogląd świata: pooświeceniowa krytyka religii owocowała demitologizacją chrześcijańskich prawd wiary, zmieniały się zadania i przesuwały perspektywy filozofii, z „krytyki nieba” filozofia przechodziła w „krytykę ziemi”, zstępując z niebotycznych wyżyn idealizmu absolutnego na grunt pracowitego empiryzmu i teorii społeczeństw, zaczynał coraz bardziej dominować naukowy obraz świata. W wydanej niedawno w polskim przekładzie biografii Schopenhauer. Dzikie czasy filozofii Rüdiger Safranski przedstawia filozofa pesymizmu na tle rozmaitych nurtów myślenia i kierunków filozoficznych: racjonalizmu i antyracjonalizmu, romantycznej, spekulatywnej metafizyki i realizmu stechnicyzowanych czasów współczesnych itd. Safranski urodzony w 1945 roku historyk filozofii niemieckiej i romantyzmu znany jest w Polsce z dwóch książek: Zło. Dramat wolności oraz Nietzsche. Biografia myśli. Jego obszerna, licząca 400 stron hybryda, nieomal na równi udziela uwagi osobie i dziełu Artura Schopenhauera oraz historii nabierającej od I połowy XIX wieku niebywałego rozpędu. Safranski nie omija więc różnych wątków pobocznych: historyczno-literackiej analizy romantyzmu, prezentacji tzw. filozoficznych scenariuszy, będących mini wykładami z historii filozofii omawianego okresu (oraz nawiązaniami do przyszłych losów „dzikich czasów filozofii”, na przykład do nurtu heglowskiego – Feurbacha, Marksa i ich XX-wiecznych kontynuatorów); są tu też barwne opisy osób i relacji międzyludzkich w nurcie przemian kulturalno-ideowych I połowy XIX wieku, portrety niemieckich miast i uniwersytetów, ale także mitycznych miast słonecznej Italii; wreszcie last but not least przypomnienie wielkich wydarzeń historycznych od Rewolucji Francuskiej, poprzez wojny napoleońskie i Kongres Wiedeński, aż do Wiosny Ludów. Szeroka erudycja nie przeszkadza Safranskiemu pokazać epopeję dziejów w ostrych szczegółach, w których czuć krytyczną namiętność do wyczynów filozoficznych herosów, wyznaną we wstępie książki.
Jak zatem prezentuje się wedle Safranskiego Schopenhauer na tle swych współczesnych? Bez wątpienia był wyjątkiem: jego jednoznacznie negatywna reakcja na spekulatywną metafizykę uprawianą przez Fichtego, Schellinga i Hegla, którzy całkowicie zdominowali dla siebie miejsce w umysłach współczesnych, sprawiła, że sam pozbawił się wpływu na filozofię swego czasu. Żył niejako na uboczu głównego nurtu życia filozoficznego, skoro w najmniejszym nawet stopniu nie podzielał wiary w nieograniczoną moc rozumu żywioną przez wspomnianą trójkę, prowadzącą ich, aż do utożsamienia bytu i myślenia oraz prawdy i dobra w Absolucie. Nie chciał się nigdy zgodzić, iż: „Prawda jest jak dionizyjskie upojenie, w którym żaden uczestnik nie jest niepijany” (Hegel). Zanim następne pokolenie rozpocznie krytykę „zwyrodnienia romantycznej pojęciowości” (Runge) Schopenhauer przeciwstawia jej swój perfekcyjnie nieomal wycyzelowany styl filozofii, jasny i ostry jak kryształ, a zarazem oparty na żywej naoczności. Safranski, mówiąc o stylu filozofowania wielkiego pesymisty, tego „najbardziej racjonalnego spośród filozofów irracjonalności” (Mann), używa formuły Wittgensteina o milczeniu nad tym, o czym nie można mówić jasno. Schopenhauer jest jednak dla Safranskiego zarazem krytykiem nowoczesnego, naukowego obrazu świata, całkowicie zanurzonego w materii i wypierającego wszelkie metafizyczne pytania. W sumie oba te fakty, zdyskredytowanie spekulatywnego idealizmu absolutnego i jego optymistycznej w wyrazie metafizyki oraz odrzucenie czystego materializmu nauk, tłumaczą według autora odmienny status filozofii Schopenhauera od wszelkich bliższych mu i dalszych współczesnych. Safranski podsumowuje: „skończył ze wszystkimi substytutami boskości – rozumem w naturze, rozumem historycznym, materializmem, pozytywizmem – w momencie, kiedy tak naprawdę dopiero zaczynano uciekać w te nowe „religie wytwarzania”. Nie sposób dokładnie tu opisywać niełatwej do jednoznacznego określenia, łączącej wiele sprzecznych nieraz wątków, filozofii Schopenhauera – książka nie jest i nie mogła być zgodnie z autorską formułą tekstem filozoficznym par excellence. Sama bezkompromisowa filozofia mędrca z Frankfurtu nie mogła być tu jednak całkiem pominięta.