Oba wydarzenia dzieli w czasie 71 lat. To mniej więcej tyle ile wynosi obecnie przeciętna długość życia mieszkańca naszego kraju, jednak w burzliwym biegu wydarzeń XX wieku daty te są oddalone od siebie o dwie epoki, przedzielone dodatkowo katastrofą wojenną. Fakt ten trzeba na wstępie odnotować, rzutuje on bowiem w sposób istotny na sens i możliwość dalszych porównań, które są raczej zestawieniem okoliczności niż ocen.
Wybuch „wielkiej wojny” a już na pewno jej finał oznaczał koniec starej Europy i prawdziwy początek Dwudziestego Wieku. Jego znamionami były przyśpieszona industrializacja i urbanizacja, postępy liberalnej demokracji mierzącej się już niebawem z wyzwaniami totalitarnymi, dalej początki społeczeństwa masowego, co wyrażało się m. in. w coraz szybszym obiegu informacji oraz możliwościach komunikacyjnych, poszerzającym się dostępie do edukacji i dóbr kultury, nowym stylu życia czy obyczaju. Rok 1989 uważany bywa z kolei za może nieco przedwczesny kres tego stulecia wyznaczony upadkiem komunizmu i końcem dwubiegunowego świata będącego dziedzictwem drugiej wojny światowej. Równocześnie był to czas rozpoczynającej się ery postindustrialnej, globalizacji w jej różnorodnych przejawach, narastającej sekularyzacji, dominacji kultury masowej, rosnącej potęgi mediów, zwłaszcza elektronicznych. Postępującej integracji europejskiej, która objęła również Polskę, towarzyszy napięcie wywołane przywiązaniem do tradycyjnej formuły państwa narodowego.
W takich to zgoła odmiennych warunkach Polacy wybijali się na niepodległość i rozpoczynali budowanie państwa – Drugiej a potem Trzeciej Rzeczpospolitej borykając się z syndromem braku ciągłości bytu państwowego, obarczeni (świadomi tego faktu bądź nie) skutkami wieloletniego zniewolenia. Na tle odmiennych okoliczności cechy trwałości wykazywało położenie geopolityczne Polski, choć w 1989 r. i kilku następnych latach upajając się nieco wizją nowego europejskiego ładu nie poświęcano zbyt wiele uwagi problemom, jakie może ono generować. Trzeba chyba też się zgodzić, że w obu tych momentach dziejowych, mimo wszystkie dążenia i nadzieje, niepodległość przychodziła nagle, trzeba więc było improwizować. Szczególnie uwidoczniło się w 1989 r., ale nawet 70 lat wcześniej żartowano: „Ni z tego ni z owego mamy Polskę od pierwszego”. Wreszcie w obu wypadkach odzyskanie niepodległości było wynikiem korzystnego splotu dwu okoliczności. Pierwsza, mająca charakter zasadniczo niezależny od polskich działań, to kryzys bądź upadek zewnętrznych źródeł opresji (mocarstw zaborczych w 1918 r., ZSSR i całego systemu komunistycznego w 1989/90). Okoliczność druga (dla wielu pierwsza w kolejności) to wysiłki na jej rzecz samych Polaków. W sierpniu 1914 r. niewielu było Polaków wierzących w możliwość szybkiego odzyskania niepodległości, gotowych przelewać dla niej krew lub pracować, jednak w listopadzie 1918 r. stanowili oni już zdecydowaną większość. To był pierwszy i najważniejszy rezultat działań podejmowanych w latach pierwszej wojny przez obozy Piłsudskiego i Dmowskiego (inne ich efekty były już o wiele skromniejsze). W drugim przypadku przekonanie o zależności PRL od Moskwy było mocno ugruntowane i nawet najbardziej buntownicze natury snując marzenia o wolnej Polsce rzadko tylko w myśleniu, nie mówiąc o działaniu, były zdolne do przełamania tego paradygmatu