Owo przejęcie się problemami mieszkańców Czarnego Lądu widoczne jest w tekstach papieskich homilii i przemówień. Jak informowały później agencje i media przyjazne Biskupowi Rzymu, dotknął on niemal wszystkich „otwartych ran” Afryki: głodu i pragnienia, chorób (zwłaszcza AIDS), nędzy i braku perspektyw, rozwoju sekt, handlu ludźmi, korupcji, nadużywania władzy, regionalnych wojen (nierzadko wywoływanych po to, by podtrzymać popyt na broń), czystek etnicznych, ludobójstwa i okrutnych prześladowań. A także rabunkowej polityki międzynarodowych koncernów i obojętności tzw. świata…
Już ta lista wystarczy, by popaść w depresję. Tymczasem papież Benedykt mówił o Afryce z nadzieją. Próbował obudzić moce (i marzenia) uśpione w sercach jej mieszkańców. Usiłował też odkryć w nas – mieszkańcach Północy – ukryte źródła współczucia i solidarności – na przykład wtedy, gdy apelował o spełnienie „wielokrotnie ponawianej obietnicy krajów rozwiniętych”, żeby (pomimo kryzysu!) przeznaczyć 0,7% PKB na oficjalną pomoc na rzecz rozwoju Afryki.
Niestety, nie jestem pewien, czy Północ ten jego apel w ogóle usłyszała. Ogromna część światowych mediów, relacjonując pielgrzymkę Ojca Świętego, skupiła się bowiem na jego słowach na temat… prezerwatyw, nie przytaczając jednak wypowiedzi Benedykta in extenso ani nie ograniczając się do suchej informacji o tym, co powiedział. W tle kryło się straszliwe oskarżenie: jeśli Papież nie pozwala na używanie kondomów, a w Afryce tylko w roku ubiegłym umarło na AIDS ok. 1,5 mln osób – to znaczy, że to na niego w dużej mierze spada odpowiedzialność za tę tragedię.
Na reakcję opinii publicznej nie trzeba było długo czekać. Oświadczenie potępiające Benedykta XVI ogłosiło francuskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, oskarżając Papieża, że jego wypowiedź „zagraża polityce zdrowia publicznego i nakazom ochrony życia”. Specjalną rezolucję, zobowiązującą rząd do złożenia w Watykanie oficjalnego protestu przeciwko słowom Ojca Świętego, uchwalił belgijski parlament. Nie próżnowali, rzecz jasna, również ludzie finansowo zainteresowani popieraniem antykoncepcji: na rynku natychmiast pojawiły się kondomy z wizerunkiem Papieża.
Nawiasem mówiąc, bardzom ciekaw, na ile ów atak na Stolicę Apostolską był reakcją osób szczerze zainteresowanych losem chorych na AIDS Afrykańczyków, na ile zaś zainicjowali go producenci prezerwatyw. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, jakie pieniądze płyną do ich kieszeni z (finansowanego przez instytucje ONZ) eksportu kondomów do krajów Trzeciego Świata – i jakie straty by ponieśli, gdyby ktoś na serio przejął się wypowiedzią Papieża. Nie rozstrzygając tej kwestii, mogę jedynie powiedzieć, że jest rzeczą wyjątkowo cyniczną wyciąganie akurat tych słów Benedykta XVI (wypowiedzianych w czasie konferencji prasowej na pokładzie samolotu lecącego do Jaunde), a pominięcie tego, co Papież mówił o zaangażowaniu Kościoła w walce z AIDS, i tego, jak – jego zdaniem – powinna wyglądać walka z chorobą: