Michał Bardel: Osiemdziesiąt lat temu Max Scheler, szukając dla człowieka odpowiedniego stanowiska w kosmosie, opisał nas jako zwierzęta nadzwyczaj słabe z fizycznego punktu widzenia, które tylko dzięki obecności ducha, intelektu potrafią nadrobić braki związane ze słabym wzrokiem, słuchem, niemal nieistniejącym węchem i innymi defektami cielesnymi. Czy w tym nadrabianiu zaległości nie posuwamy się dziś zbyt daleko? Jak po osiemdziesięciu latach zmieniło się nasze miejsce w kosmosie?
January Weiner: Przede wszystkim już samo postawienie sprawy przez Schelera jest fałszywe. Nie ma zwierząt lepszych i gorszych. Są takie, które są, i takie, które już wymarły. Te, które są, są wystarczająco dobre, czego dowodem jest to, że są. Znamy całe mnóstwo organizmów, które nic nie potrafią, nawet myśleć, a jednak jakoś sobie radzą na przestrzeni milionów lat. Można wręcz powiedzieć, że człowiek wyewoluował w kierunku pewnych umiejętności, których nie mają inne zwierzęta, i to zmniejszyło presję działania doboru naturalnego na cechy fizyczne. Człowiek nie musiał nadrabiać żadnych braków – mógł po prostu nie rozwijać pewnych umiejętności, bo dobór naturalny mu na to pozwalał.
Istnieje natomiast obawa, nierzadko podnoszona przez biologów, że oto jesteśmy świadkami czasów, w których ustała u człowieka ewolucja. W związku z tym gromadzą się cechy patologiczne, ponieważ dochodzą do rozrodu osobniki, które w warunkach pierwotnych nigdy by do niego nie doszły, przeżywają takie, które w normalnych warunkach nie byłyby zdolne przeżyć. Są oczywiście takie miejsca na świecie, gdzie dobór wciąż działa – wolelibyśmy jednak, by te miejsca tak nie funkcjonowały. Myślę o działaniu doboru naturalnego w Afryce, gdzie rozprzestrzenia się AIDS. Mówi się, że być może w drodze naturalnej ewolucji utrwalą się w populacji geny odporności na tę chorobę. Jeśli dzieci nie będą dożywały do rozrodu, rozrodu nie będzie i ewolucja ustanie.
Pamiętajmy jednak, że mówiąc o człowieku, mówimy o bardzo krótkim epizodzie w dziejach przyrody. To jest w końcu tylko kilkanaście tysięcy lat…
Dość jednak burzliwe kilkanaście tysięcy lat.
Wyłącznie z naszego punktu widzenia. Z punktu widzenia biologicznego jesteśmy gatunkiem, który chwilowo „buja” w przyrodzie i zupełnie nie wiadomo, co z nim będzie.
Mówiliśmy o miejscu człowieka w świecie zwierząt. A jakie jest jego miejsce dziś w relacji do całej przyrody, do biosfery? Jak wygląda bilans sił? Po której stronie jest przewaga?
Wszystko zależy od skali. Do tej pory wymarło 99,99 % wszystkich gatunków, które żyły około dziesięć milionów lat. Z punktu widzenia biosfery gatunek który żyje czterdzieści tysięcy lat, nie ma jeszcze nic do gadania. Człowiek jest tylko epizodem w historii świata. Człowiek biosferze nic nie zrobi. Bo to, czy na świecie jest gatunków trochę więcej czy trochę mniej, czy istnieją te czy inne, z punktu widzenia życia na Ziemi, które trwa prawie cztery miliardy lat, nie ma żadnego znaczenia. Oczywiście pojawiają się groteskowe, megalomańskie zupełnie pomysły, że człowiek może zniszczyć Ziemię. Udział człowieka w różnego rodzaju procesach w biosferze jest większy niż innych gatunków, to prawda, ale to nie znaczy, by mógł zagrozić normalnemu biegowi życia na Ziemi…