Dlaczego zwierzęta od początku miały swoje miejsce w sferze sacrum?
Człowiek pojawił się na Ziemi w momencie, gdy zaczął posługiwać się językiem. Wtedy też włączył całe otoczenie, które pozostawało z nim w relacji, w proces nadawania znaczeń. Ta semiotyzacja, czyli „usensownianie”, świata postępowała wraz z rozwojem człowieka. Zwierzęta zajmowały od początku ważne miejsce w konstelacji tych odniesień, dlatego że nie były tylko jednym z elementów krajobrazu, ale w istotny sposób tworzyły wspólny im i ludziom ekosystem. Pierwsi ludzie byli bowiem ewidentnie łowcami-zbieraczami. Polowanie na zwierzęta wymuszało zaś jakąś wiedzę zarówno o ich zachowaniu, jak i o tym, ile z nich można zabić, tak by nie zniszczyć ekosystemu. Społeczności, które taką wiedzą nie dysponowały, wyginęły. Dlatego też relacje między światem ludzkim i zwierzęcym zawsze oparte były na sakralizacji zwierzyny. Był to niezmiernie ważny element życia tamtych ludzi. Wnioskujemy o tym wszystkim na podstawie obserwacji współczesnych społeczności zbieracko-łowieckich.
Czy ta sakralizacja związana była z przeświadczeniem o przewadze zwierząt nad ludźmi lub o ich boskiej naturze?
Tak początkowo wydawało się badaczom. Jednak dziś uważamy, że pierwsi ludzie wprowadzili zwierzęta niejako w centrum swoich praktyk religijnych nie dlatego, że widzieli w nich istoty w jakimś aspekcie od nich potężniejsze, silniejsze czy bystrzejsze, lecz współtowarzyszy w bytowaniu, i to w najgłębszym jego wymiarze. Zjadane zwierzę staje się naszym ciałem, więc nie da się go ostatecznie oddzielić od człowieka. Wszystkie systemy mitologiczne, jakie znamy, były tworzone właśnie w oparciu o to pierwotne doświadczenie wspólnoty ludzko-zwierzęcej. „W dawnych czasach, kiedy zwierzęta były ludźmi…” – w ten sposób zaczynają się wszystkie mity indiańskie mówiące o początku, o czasie stworzenia. To właśnie ten pierwotny, mityczny okres, w którym wszelkie formy istnienia mogły swobodnie zmieniać postać, łączyć się ze sobą, żenić, w którym ludzie, będąc ludźmi, byli zarazem zwierzętami, a zwierzęta ludźmi, rzutował na postrzeganie relacji świata ludzkiego i zwierzęcego.
W jaki sposób przy takiej wizji świata radzono sobie duchowo z koniecznością zabicia zwierzęcia?
Obserwacja współczesnych społeczności łowieckich pozwala wnioskować, że w każdej z nich wierzy się we władcę lub władczynię dzikiej zwierzyny, którzy są zarazem jej strażnikami pilnującymi, by nie wybić jej ponad miarę, jak i jej kwintesencją, uosobieniem całego zwierzostanu. Współcześni Pigmeje mają boga Tore, który jest i dżunglą, i wszystkim, co w niej przebywa. Gdy otwiera się dla nich, mogą polować. Kiedy zaś się gniewa, zamyka las i polowanie się nie udaje lub nie może się odbyć. Eliade mówił o mistycznej łączności między myśliwym i zwierzęciem. Z tego punktu widzenia każde upolowane zwierzę jest w zasadzie dobrowolną ofiarą. Ono niejako zgadza się, żeby zostało zabite po to, aby ludzie mogli je zjeść. Ta ofiara, choć dobrowolna, domaga się jednak zadośćuczynienia. Dlatego też muszą zostać podjęte pewne działania rytualne, które mają wynagrodzić światu zwierzęcemu poniesioną przez niego stratę i zwrócić mu energię czy moc, jaka stała się udziałem ludzi po zjedzeniu mięsa. O tym, jak głęboko taki kształt relacji między człowiekiem a zwierzęciem jest zakorzeniony w naszej zbiorowej podświadomości, świadczy to, że także współcześni myśliwi, pozostający przecież poza opisanym kontekstem mitycznym, bardzo często przed polowaniem żywią nieodparte przekonanie, że zwierzę niejako na nich czeka i samo podchodzi pod lufę.