W 2017 r. upłynie pół tysiąca lat od tradycyjnie przyjmowanej daty wybuchu Reformacji – roku 1517. Oznacza to, że przez jedną czwartą historii chrześcijaństwa spora część jego wyznawców była protestancka. Mogłoby więc być interesujące rozważenie na przykładzie kraju najmocniej związanego z narodzinami protestantyzmu, czyli Niemiec, jak dotkliwe dziś są (bądź nie są) napięcia pomiędzy wcześniejszymi zażartymi rywalami – protestantami i katolikami. Ciekawa może być również próba oszacowania, w jakim stopniu ruch ekumeniczny owe napięcia załagodził lub też – przeciwnie – utrudniał dochodzenie do zgody tych dwóch kulturowych ekspresji niemieckiego chrześcijaństwa. W ciągu ostatnich dekad, poniekąd wynurzając się z wyznaniowego i teologicznego impasu, Kościoły w Niemczech próbowały przedstawiać się w bardziej przyjaznym świetle i wzmacniać swoją widoczność poprzez wysoko zorganizowane kongresy, odbywające się co dwa lata u protestantów i ostatnio jedynie co cztery lata u katolików. Kongresy te są znane jako Kongres Niemieckiego Kościoła Protestanckiego (Deutscher Evangelischer Kirchentag) i Niemiecki Kongres Katolicki (Deutscher Katholikentag), z ostatnim Katholikentag, który miał miejsce w maju 2012 r. w Mannheim. Podczas takich zgromadzeń podnoszone są głównie kwestie lokalne poruszające chrześcijan, i ogólnie – społeczeństwo, jednakże każdy kongres jest zazwyczaj organizowany wokół określonego problemu. Np. Kongres Niemieckiego Kościoła Protestanckiego w 1965 r., mający miejsce w Kolonii, poświęcony był kwestii dialogu protestancko- katolickiego. Nie należy zapominać, że istotny w przypadku tego typu zgromadzeń jest wymiar ekumeniczny. Co ważne, wszystkie te wydarzenia są organizowane przez świeckich członków Kościoła. W zeszłym roku jednak wizerunkowy wymiar tych wydarzeń został przyćmiony po stronie katolickiej, kiedy jeden z czołowych komentatorów teologicznych – prof. Hans Küng – odrzucił zaproszenie do wzięcia udziału w Katholikentag w Mannheim, tłumacząc, że żadne poważne problemy nie mogą zostać skutecznie podjęte podczas podobnego zgromadzenia przy obecnym – napiętym – klimacie w Kościele. Zaapelował natomiast, aby katolicy wspierali różne ruchy reformatorskie wyłaniające się w ostatnich czasach wewnątrz katolicyzmu. Jak na ironię, przynajmniej jeżeli rozpatrywana jest sytuacja Kościoła katolickiego, „dialog” wewnątrzkatolicki może obecnie okazać się bardziej żmudnym przedsięwzięciem niż „dialog” pomiędzy różnymi wyznaniami. W związku z tym jakikolwiek ekumenizm zakładający, że wszystkie Kościoły są monolitycznymi blokami nie może być szczególnie trafny w sytuacji, w jakiej znajduje się dziś chrześcijaństwo. Ekumenizm w obrębie poszczególnych Kościołów może stanowić bardziej palącą potrzebę ze względu na napięcia nawarstwiające się od czasów oświecenia, a wywołane rozwojem niezależnego, krytycznego myślenia wśród chrześcijan.
Chcesz przeczytać artykuł do końca?
Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.