Z uporem jednak wraca, daje o sobie znać, nie pozwala zapomnieć, ponieważ nie wymyśliliśmy jak dotąd żadnego lepszego sposobu na skuteczną zmianę lub obronę istotnych dla nas wartości niż poprzez działanie polityczne właśnie. Choć nie jesteśmy z niej zadowoleni, ciągle pytamy zatem, jak politykę zmienić, poprawić, ulepszyć? Czy winni politycznej degrengolady są sami politycy, partie, brak odpowiednich ideologii, przywódców z prawdziwego zdarzenia? Odpowiedzi szukają także uczestnicy poniższej debaty.
Aleksander Smolar: Czas sprawowania urzędu Premiera przez Tadeusza Mazowieckiego zapadł nam głęboko w pamięci nie tylko dlatego, że był to moment przełomowy, okres wielkich nadziei, ale też niepewności i zasadniczych wyborów, które w dużym stopniu zdeterminowały następne dekady naszego rozwoju. Był to też czas bardzo ważny również ze względu na ówczesny sposób uprawiania polityki, podejścia do polityki. To temat ważny i bardzo aktualny, ponieważ obserwujemy objawy kryzysu demokracji i spadku zaufania do instytucji demokratycznych w całym świecie rozwiniętym, nie tylko w Polsce. Z tego też powodu niezwykle ważne jest zastanawianie się nad przyszłością naszej polityki. Być może czas sprawowania przez Tadeusza Mazowieckiego urzędu Premiera i jego książka[Tadeusz Mazowiecki, Rok 1989 i następne, Warszawa 2012 – przyp. red.], która jest inspiracją dla naszej dzisiejszej rozmowy, mogą pomoc nam w naszkicowaniu drogi dojścia do tej nowej formy polityki – potrzebnej tak w Polsce, jak i w Europie.
Wiktor Osiatyński: Moim zdaniem książka premiera Mazowieckiego jest niezwykle inspirująca i może rzeczywiście pomóc nam myśleć o przyszłości polityki. Przede wszystkim ujęła mnie swoją niesamowitą uczciwością. Napisał ją przecież polityk, który miał wzloty i momenty trudne, jak np. przegrana w wyborach prezydenckich. Jako jeden z własnych błędów określa tam m.in. brak wyraźnego symbolu zmiany, tzn. że w okresie po ‘89 roku – w odróżnieniu od lat 1980–81 – nie było w Polsce poczucia święta. Mówi też o braku ustalenia przez główne siły polityczne pewnego „paktu minimum” dla Polski.
Bardzo interesujące wydało mi się jednak postawione tam pytanie o przywództwo: ma dotyczyć procedur czy także wartości? Przywódcy prowadzili kiedyś za sobą ludzi, natomiast dzisiaj tzw. liderzy idą pchani przez tłum, obserwując jedynie słupki sondaży. Partia, którą Pan Premier Mazowiecki stworzył i reprezentował, wykazywała się odwagą, kiedy ponad wyborczy interes przedkładała interes publiczny, o co wiele osób czyniło wam zarzuty. Obok nadziei ważną polityczną wartością jest też dla Pana odpowiedzialność oraz przeciwdziałanie obojętności – głównemu zagrożeniu demokracji. Ale pisze Pan także o rozczarowaniach, m.in. nienawiści, jaka ujawniła się w walkach politycznych. Wydaje mi się jednak, że pomimo tego straszliwego jadu, przemiany przebiegły u nas niesamowicie łagodnie. Po każdej rewolucji sypały głowy się tych, którzy ją zaczynali, a wy tu siedzicie żywi, pełnicie nawet publiczne funkcje. Kolejne rozczarowanie opisywane w tej książce dotyczy elit politycznych i społeczeństwa, które zdolne jest jedynie do narzekania. Czy polityka może to zmienić, czy też raczej ów stan pogłębia?