Chociaż gesty są równie ulotne jak słowa i z reguły nie pozostawiają po sobie śladów, które historyk mógłby bez trudu odnaleźć, nie ulega wątpliwości, że ich sens i znaczenie odzwierciedlające duchowe poruszenia, uczucia, działania i – sensu largo – życie moralne jednostki komunikują nieraz znacznie więcej niż płaszczyzna werbalna. Gesty, zapowiadając pewną symbolikę i stanowiąc całość znaczeniową, niesprowadzalną do komponentów motorycznych, wskazują na integralność strony mentalnej i fizycznej człowieka – niosą ze sobą specyficzną intencję oraz ukierunkowanie czasowe, które łączy antycypację ze spełnieniem . Tyle jest gestów, ile wyrazów form religijnych i sposobów modlitwy. Także w tekstach biblijnych pełnią one funkcję wyjątkową – dotykają wszystkich pokładów ludzkiej intymności, potrafią oddać pulsujące drgania sumienia, którym słowa mogą tylko (lub aż) towarzyszyć. Dlatego słusznie pisał kard. Martini: „Chciałbym poznać niewypowiedziane słowo, które jest wpisane w ciało, określa jego znaczenie i przeznaczenie. Jeśli bowiem go nie zrozumiemy, zniszczymy ciało, czyniąc z niego absolut, bożka, nicość, której podporządkowuje się całe życie”.
Co ciekawe, w słownictwie Wulgaty nie pojawiają się tak znamienne dla kultury łacińskiej słowa jak gestus i gesticulatio. Jak pisze Jean-Claude Schmitt, nieustannie odnajdujemy w Biblii gesty, które możemy opisać, namalować, naśladować i – interpretować – ale samo Pismo św. nie formułuje teorii gestykulacji. Mimo że dwudziestowieczna polska bibliografia biblistyczna pełna jest artykułów, przyczynków i glos na temat gestyki biblijnej, brak dotąd u nas opracowania monograficznego, które ten problem ujmowałyby analitycznie, kontekstowo i porównawczo (jak np. na gruncie filologii niemieckiej rozprawa Ericha Bienheima) . To ważne – zwłaszcza dziś – dla badaczy wyzwanie.
Wydaje się, że wiele znanych gestów biblijnych jest zazwyczaj odczytywanych dość powierzchownie, bez uwzględniania niezwykle istotnego kontekstu kulturowego i filologicznego. Kiedy przywołuje się gest Chrystusa kreślącego po ziemi (gr. katagr£fw , J 8, 6) , wodze fantazji, jak poświadcza dobitnie współczesna praktyka kaznodziejska, pozwalają homiletykom na przywoływanie Jezusa piszącego Dekalog albo nawet grzechy faryzeuszy (?!) Tymczasem przydaje się tu wiedza ze Starego Testamentu, gdzie zapis na piasku jest symbolem ulotności, tego, co zaginie, i tego, co od Boga dalekie: „Ci, którzy oddalają się od Ciebie, będą zapisani na ziemi, bo opuścili źródło żywej wody” (Jr 17, 13 BT) – jak litera prawa pozbawiona serca (szkoda, że ostatnie edycje BT w przypisach całkowicie pomijają tę konwergencję).
Gest obmycia stóp… Tyle już o nim napisano. Ale, po pierwsze, co podkreśla się nader rzadko, stanowi on jeden z elementów całej serii gestów, które zostają ze sobą w sposób niepowtarzalny sprzęgnięte: „Wstał od wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy prześcieradło, nim się przepasał. Potem nalał wody do misy. I zaczął obmywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany” (J 13, 4–5 BT 5). Cztery zdania – sześć gestów. Po drugie, pamiętajmy, że umywanie stóp w tradycji rabinackiej nie było zwyczajną posługą w relacji nauczyciel – uczeń. Ale, jak czytamy w Talmudzie, matka wielkiego rabina Izmaela pragnęła nawet wypić wodę, którą obmyto stopy syna, jednak ten sprzeciwił się jej prośbie, twierdząc, że taki gest byłby złamaniem czwartego przykazania .