Słowo „sekularyzacja” używane bywa w naszych czasach w rozmaitych znaczeniach. Utrudnia to niekiedy rozmowę. Wspólny jest jednak punkt wyjścia – łaciński sens tego terminu, oznaczający sprowadzenie duchownego do stanu świeckiego albo zbycie dóbr kościelnych. W zastosowaniu do procesów zmian kulturowych w nowożytności oznacza teraz przejęcie przez kulturę świecką tego, co wcześniej było religijne. I tak rewolucja jest świecką imitacją idei mesjańskich, nasze czasy, między innymi dzięki idei postępu, są zsekularyzowaną eschatologią.
Dla jednych będzie to zjawisko negatywne, bo tworzące fałszywą świadomość (Karl Löwith), dla innych – wręcz przeciwnie, jest ono wyrazem aprobowanego wymiaru apokaliptycznego historii (Jakob Taubes). Hans Blumenberg z kolei argumentował, że nowoczesność ma własną legitymację i nie jest żadną imitacją, podbieraniem religii jej rekwizytów. Jest bowiem stanięciem człowieka na własnych nogach, stworzeniem silnego podmiotu, w opozycji do dominującego u progu nowożytności religijnego obrazu wszystkim bezpośrednio zarządzającego obezwładniającego Boga (rezultat absolutystycznej idei bóstwa wytworzonej przez Wilhelma Ockhama, wcielonej w kartezjańskim pomyśle oszukującego złośliwego demona). Tak wygląda w olbrzymim skrócie jeden z wątków dyskusji historiozoficznych, które przetoczyły się w niemieckiej filozofii w XX wieku.
Ponawiane systematycznie w naszej ojczyźnie debaty na temat możliwości uniknięcia procesów sekularyzacyjnych, wydają się z tej historiozoficznej perspektywy o tyle jałowe, że sama sekularyzacja jest już faktem dokonanym i w dużej mierze nieodwracalnym. Pozostaje nam jedynie pytanie jak żyć w sekularyzowanym świecie, jak zachować religię, by ocalić jej geniusz, nieimitacyjną formę.
Nieskuteczne są rozważania czy i jak można cofnąć proces sekularyzacji. Jest ona bowiem paradygmatycznym przełomem, dogłębną przemianą świadomościową, którą Max Weber nazwał odczarowaniem świata. Formuła ta, poddawana dyskusji na wszelkie możliwe sposoby, być może nie wyczerpuje całokształtu przemian, jakie dokonały się w obrazie świata począwszy od XVII wieku. Tyle jednak można powiedzieć, że głębia zmian w sposobie przeżywania świata w epoce nowoczesności uczyniła zasadniczą część religijnego słownika chrześcijańskiego nieadekwatną, bo osadzoną na sfalsyfikowanym wyobrażeniu przyrody. Język metafor kosmicznych, z którego upleciona była misterna religijna konstrukcja zginął przygnieciony nową przyrodniczą wizją kosmosu jako mechanizmu. Elementy świata przestały być znakami odsyłającymi do innych znaków. Nie było już gdzie umieścić nieba, piekła, aniołów – rekwizytów przecież fundamentalnych dla chrześcijaństwa. Przyroda stała się rzeczywistością ostateczną i jedyną. Przestała być symbolem, którego sensy mogły być rozmaicie odczytywane i interpretowane. Kosmos zamilkł, obnażony, zredukowany do złożonego urządzenia. Świat przestał być stworzeniem.