fbpx
z Grahamem Wardem rozmawia Miłosz Puczydłowski listopad 2011

Nigdy nie byliśmy świeccy

Wcielenie jest tam, gdzie działa Bóg, czyli tu i teraz. A teolog jest właśnie po to, by angażować się w dzisiejszą sytuację. Jeśli zaczniemy się wycofywać z dyskusji, będzie to teologiczne tchórzostwo. Niezależnie od tego, jak bardzo kontrowersyjny byłby jej temat.

Artykuł z numeru

Jak odmienić Polskę?

Jak odmienić Polskę?

W książce „True Religion” nakreślił Pan kilka kulturowych obrazów, które ilustrują różne okresy historii Europy. Dramat „Romeo i Julia” symbolizuje czasy, gdy tocząc polityczne wojny, posługiwano się językiem religijnym; „Robinson Crusoe” to charakterystyczna dla kolejnej epoki historia człowieka, który wyposażył się w wiele dóbr; „Moby Dick” ukazuje poszukiwanie transcendencji, czyli sacrum, które okazuje się ostatecznie pustką. W jaki sposób można opisać kulturę XXI wieku?

Pod koniec tej książki starałem się przedstawić religię jako „efekt specjalny”. Takie rozumienie religii rozwija się obecnie na skutek jej utowarowienia. Widzimy to w reklamie, w filmie, w literaturze. Ludzie posługują się dziś pewnymi aspektami tradycji religijnej, detradycjonalizując ją. Weźmy na przykład anioły. Widziałem ich mnóstwo na krakowskim Rynku, ale ich popularność nie ogranicza się jedynie do Polski. Niewiele osób potrafi jednak odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób anioły funkcjonują w niebiańskiej hierarchii. Stały się one postaciami „pop transcendencji”. Nie mamy więc tu do czynienia ani z transcendencją, ani z boskością jako taką, ale z czymś pośrednim – indywidualistyczną formą duchowości. Nie jest ona poddana regułom, nie polega na praktykowaniu pobożności, nie jest też w żaden sposób powiązana z oddawaniem czci ani ze wspólnotą. W mojej książce wskazywałem również na rozwój szeroko rozumianego fundamentalizmu religijnego, który występuje w chrześcijaństwie, islamie, hinduizmie i judaizmie.

Jakieś dwa lata temu prowadziłem projekt badawczy łączący różne miasta Europy: Wiedeń, Paryż, Berlin, Leuven. Badaliśmy to, co nazywa się współcześnie „nowymi przejawami religii”. Odpowiadaliśmy na pytania: Dzięki komu religia ujawnia się ponownie?, Czego teraz dotyczy? W naukach społecznych zaczęto posługiwać się terminem „postsekularyzm”, tak jak czynią to Jacques Derrida i Charles Taylor. Jestem jednak dość sceptyczny wobec tego słowa. Wolę opisywać, w jaki sposób religia uwidacznia się w dzisiejszym świecie.

Posłużył się Pan pojęciem utowarowienia. To termin marksistowski. Czy zjawisko to jest nowe – XX lub XIX-wieczne, czy możemy też mówić o utowarowieniu religii na przykład w średniowieczu, gdy handlowano relikwiami lub innymi świętościami?

Utowarowienie samo w sobie nie jest czymś złym. Zawsze to podkreślam. Jest nieuniknionym aspektem społeczeństwa, w którym żyjemy, opartego na wymianie handlowej. Niektóre formy utowarowienia, także w zakresie religii, przyniosły wiele korzyści. Mam na myśli dwa konkretne przykłady: utowarowienie postaci Nelsona Mandeli i Matki Teresy. W obu przypadkach to zjawisko wydaje się być niezwykle korzystne.

Nelson Mandela i Matka Teresa stali się idolami popkultury…

Stali się celebrytami. Nie sądzę jednak, by było to czymś złym. Moją uwagę zaprząta raczej gwałtowne utowarowienie wszystkiego, zwłaszcza ciała, w wyniku czego trudniej daną rzecz uznać za świętą. Dziś możemy kupić bloki zamarzniętej spermy, czyjąś nerkę albo wątrobę. Sądzę, że w tym przypadku zjawisko to jest trafnie diagnozowane przez marksizm. To jest właśnie konsekwencja zaawansowanego kapitalizmu. Rynek, a więc i utowarowienie, istniały zawsze. Problem w tym, że dziś dosłownie wszystko podlega temu procesowi i jest na sprzedaż. Utraciliśmy moralne reguły porządkujące rynek.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się