Od kilku lat toczy się w polskiej sferze publicznej debata nad powolnym, acz trwałym procesem obniżania, tudzież upadku jakości polskiej nauki. Przysłowiowym stało się już hasło pewnej grupy profesorów, opisujących polskie szkolnictwo wyższe słowami: „Miernoty wspierają miernoty”. Jednocześnie przez uniwersytety, akademie i szkoły wyższe wszelakiego typu przetacza się krytyka zmian proponowanych przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, mających, przynajmniej w założeniach, przyczynić się do poprawy tej sytuacji. Rząd zdaje się jednak w te głosy jakby nie wsłuchiwać i konsekwentnie realizuje swoje reformy w imię „dopasowania uczelni do realiów ekonomicznych”, czyli zwykłego urynkowienia. Proces ten rozpoczęty tak naprawdę już w latach 90. XX w. pozbawił uniwersytety rysu elitarności i swoistego korporacyjnego zamknięcia, nie doprowadził jednak do poprawy ich funkcjonowania. Przeciwnie, wzmocnił jedynie zjawiska patologiczne, takie jak wieloetatowość, brak kontaktu studentów z profesorami, masowość plagiatów oraz traktowanie wiedzy jako towaru, który można w miarę tanio kupić, acz bez gwarancji jakości. Na łamach „Znaku” od jakiegoś czasu także odbywa się burzliwa dyskusja na ten temat. W majowym numerze miesięcznika (maj 2013, nr 696) filozof Piotr Nowak prowokuje i prorokuje, wieszcząc koniec uniwersytetuw dotychczasowej jego formule. Twierdzi wręcz, że uniwersytet w obecnym kształcie przestał być miejscem, którym „mieszka myślenie”, a stał się skostniałą, przestarzałą instytucją, której trzeba pomóc odejść z tego świata. To twór niereformowalny, który musi zostać zastąpiony czymś nowym.
Uniwersytet humanistyczny
Według przedstawionej przez Autora interpretacji dziejów Europy, powtarzanej zresztą przez wielu, uniwersytet powstać miał w wyniku emancypacji rozumu spod władzy kościelnej, a dopiero w XIX w. stał się miejscem prowadzenia badań humanistycznych i przyrodniczych. Ponieważ wśród twórców szeroko pojętej reformy europejskiego uniwersytetu wymienia się myślicieli tradycji niemieckiej, a konkretnie: autorów pruskiej reformy świata akademickiego, dzisiejsze reformy tej instytucji winny odnieść się do ich projektów. Mowa oczywiście o koryfeuszach reformacji luterańskiej, Wilhelmie von Humboldcie, Johannie Gottliebie Fichtem oraz Friedrichu Schleiermacherze. Interesujące dla oglądu całości problemu winno być też sięgnięcie do wieku XVI, gdy przynajmniej na terenie Niemiec doszło do eksplozji nowych uczelni wyższych, powstałych w nowym protestanckim kontekście społecznym, bez inspiracji i kontroli władz kościelnych, w których niepoślednią rolę odgrywały wydziały teologiczne, wbrew opinii współczesnej będące przestrzenią wolnej debaty. Nie ma przeto racji Piotr Nowak, kiedy głosi, że do XIX w. europejskie uniwersytety, w tym te funkcjonujące w krajach protestanckich, były li tylko szkołami zawodowymi, kształcącymi przyszłych urzędników, księży, nauczycieli, prawników czy lekarzy. Były one również miejscem sporu o rozumienie świata, a nade wszystko człowieka. Filip Melanchton, najbliższy współpracownik Marcina Lutra, nazwany nauczycielem Niemiec (Praeceptor Germaniae), twórca reformy szkolnictwa niemieckiego XVI w., do koncepcji stałego nauczania przywiązał ogromne znaczenie. W tej wizji uniwersytet był najwyższym stadium edukacji. Poglądy na temat natury człowieka przedstawił w dziele De anima z roku 1540, gdzie obok anatomii i fizjologii zawarta jest także chrześcijańska wizja człowieka: dusza ludzka jest nieśmiertelna, a wola człowieka osłabiona przez grzech. Stąd też duszę należy cały czas kształtować w kierunku samodoskonalenia. Kościół był pojmowany jako wspólnota nauczających i nauczanych, czyli społeczność szkolna, w której – zgodnie z wizją kosmologiczną – ustrojem panującym winien być arystokratyzm wiedzy. Bardzo silnie Melanchton podkreślał kulturotwórczy charakter Kościoła, który był elementem jego holistycznej, humanistycznej wizji państwa. Ta ostatnia wraz z procesem sekularyzacji została już dawno wyparta z uniwersytetu, fakultety teologiczne nadal jednak istnieją, a spory odsetek polskiego społeczeństwa to w paradygmacie teistycznym, a nie postoświeceniowym, odnajduje sens swojej egzystencji. Berliński wzorcowy uniwersytet, będący realizacją projektu Humboldta i Schleiermachera, określił na nowo cele stawiane przed nauką. Miała ona być sferą wolności, a uniwersytet substytutem dotychczasowego, melanchtonowego Kościoła szkolnego.