fbpx
Józef Majewski Luty 2014

Watykańska strażniczka ortodoksji a teologia

W posoborowej historii Kościoła fale krytyki teologów pod adresem Kongregacji Nauki Wiary, i w ogóle Kurii Rzymskiej, przyjmowały kształt w miarę regularnie ogłaszanych deklaracji, będących odpowiedzią na konkretne wydarzenia. Ostatnio dołączyła do nich jeszcze jedna, jak się zdaje, równie ważna, tyle że internetowa: „Władza w Kościele katolickim. Deklaracja katolickich uczonych w sprawie władzy”.

Artykuł z numeru

Władza w Kościele

Władza w Kościele

Kongregacja Nauki Wiary (KNW) jest nie tylko najstarszą, ale i najważniejszą kongregacją w Kurii Rzymskiej. O jej wadze w życiu Kościoła na przełomie XX i XXI w. świadczy fakt, że jej prefekt Joseph Ratzinger został papieżem. Jakby tego było mało, w tym samym czasie dała ona Kościołowi również szefa Sekretariatu Stanu, czyli drugą po papieżu osobistość państwa kościelnego – Tarcisio Bertone, wcześniej sekretarza kard. Ratzingera. Znaczenie i siłę KNW jasno ukazuje także jedna z kurialnych praktyk, ukształtowana za pontyfikatu Jana Pawła II: wszystkie tamtejsze dykasterie, włącznie z pozostałymi ośmioma kongregacjami, zobowiązane są przed oficjalną publikacją przekładać KNW swoje dokumenty do doktrynalnej oceny.

Znaczenie watykańskiej strażniczki ortodoksji na co dzień ujawnia się przede wszystkim w jej doktrynalnych badaniach, decyzjach, ocenach i wyrokach co do rozlicznych spraw i wydarzeń, a w wyjątkowy sposób w odniesieniu do teologicznych koncepcji proponowanych przez teologów. Jeśli „właściwym obowiązkiem” KNW „jest promocja i ochrona doktryny wiary i moralności w całym świecie katolickim”, to w tym dziele szczególnej trosce powierzona została twórczość przedstawicielek i przedstawicieli sacra scientia, czyli badanie ortodoksyjności treści „książek i innych pism dotyczących wiary i moralności, publikowanych przez wiernych (…), które wydają się sprzeczne z prawdziwą wiarą lub dla niej niebezpieczne” (Jan Paweł II, Pastor Bonus). Kogo jednak mamy na myśli, wypowiadając słowo „kongregacja” w nazwie KNW? Otóż, z formalnego punktu widzenia „odnosi się [ono] nie do pracowników i asystentów, którzy dla niego [prefekta – J.M.] pracują, ale do grupy dwudziestu kardynałów, arcybiskupów i biskupów (…), którzy stanowią najwyższy organ decyzyjny, swego rodzaju zarząd Kongregacji Nauki Wiary. Każda kongregacja watykańska kierowana jest przez podobną grupę biskupów, na której czele stoi kardynał prefekt (…). Ciało składające się z wszystkich biskupów, którzy zarządzają kongregacją, zwane Plenaria, zbiera się tylko raz na pół roku, a i to tylko po to, by dokonać ogólnej oceny pracy urzędu”. Z kolei codzienne funkcjonowanie KNW spoczywa w rękach pracowników prefekta, których za kard. Ratzingera było trzydziestu ośmiu (1).

Rozliczne interwencje KNW, jej głos w dyskusjach i sporach teologicznych oraz publikowane dokumenty niewątpliwie w znaczącym stopniu określają doktrynalne i duszpasterskie kierunki, w których zmierza życie Kościoła w różnych zakątkach świata, mają realny wpływ na losy katolików. Jeśli – ograniczmy się do trzech przykładów – katolicy, którzy się rozwiedli, a zawarli kolejny związek cywilny, nie mogą przystępować do komunii św., to dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że takie właśnie jest stanowisko KNW. W 1994 r. „potępiła” ona trzech biskupów niemieckich za to, że w swoich diecezjach, powołując się na zasadę miłosierdzia, dopuścili tych wiernych – pod pewnymi warunkami – do komunii św. Jeśli w niektórych regionach ziemskiego globu katolicy musieli odstąpić od spowiedzi generalnej (bez indywidualnego wyznawania grzechów wobec duchownego, a z rozgrzeszeniem), to również w decydującej mierze z powodu stanowiska KNW. I jeszcze przykład z Azji: chyba żadna inna enuncjacja tej kongregacji nie spotkała się tam z tak ostrą krytyką ze strony katolików, teologów, świeckich, ale i biskupów, nawet tych w kardynalskich purpurach, jak osławiona Deklaracja Dominus Iesus: o jedyności i powszechności zbawczej Jezusa Chrystusa i Kościoła (2000 r.). Padały i takie słowa, że dokument ubliża wszystkim zaangażowanym w dialog międzyreligijny, który dla tamtejszego Kościoła jest sprawą życia i śmierci, i to jak najbardziej dosłownie. Po opublikowaniu deklaracji zdarzały się fizyczne ataki na wyznawców Chrystusa. Twierdzono, że Dominus Iesus nie wyrasta z żywego doświadczenia Kościoła w Azji, ale z zachodniego doświadczenia zza biurka.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się