Marta Duch-Dyngosz: Czy mówiąc o zbrodni katyńskiej, wszyscy mamy na myśli to samo?
Piotr H. Kosicki: Niekoniecznie. Po pierwsze, jest to kwestia języka, w którym mówimy o tych wydarzeniach. Jeśli będzie to język polski, to szanse na zgodność są większe. Kiedy posługujemy się językiem angielskim, mówimy Katyn Massacre, nie jest jasne, czy chodzi jedynie o mordy dokonane w lesie katyńskim czy o całą kampanię likwidacji oficerów i innych polskich więźniów – a więc także tych zamordowanych w Kalininie i Charkowie oraz na terenach radzieckiej Białorusi lub Ukrainy – ujmowaną w języku polskim dosyć pojemnym pojęciem „zbrodnia katyńska”. W moich badaniach na temat pamięci o Katyniu kładę nacisk, by np. w języku angielskim i w języku francuskim stosować liczbę mnogą massacres, aby zaznaczyć, iż chodzi nie tylko o las katyński.
Odnoszę wrażenie, że wiele osób nie rozumie, dlaczego w przypadku badań historycznych sprawa katyńska wciąż jest aktualna, skoro Związek Radziecki upadł w 1991 r. Powodem jest m.in. brak tzw. listy białoruskiej oraz ostatecznego potwierdzenia losu protokołów tzw. trójki NKWD, która zatwierdziła wyroki śmierci wykonane wiosną 1940 r. Można powiedzieć, że zginęło 21 857 osób, ale liczba ta, mimo że w pewnym sensie bardzo precyzyjnie ustalona, może być nieadekwatna, bo po części oparta na zaokrąglonej liczbie więźniów z terenów białoruskich i ukraińskich.
Dla części polskiego społeczeństwa Katyń jest symbolem zbrodni sowieckich.
Gdy ukazał się film Andrzeja Wajdy Katyń, Anne Applebaum w tekście A Movie that Matters („Film, który ma znaczenie”) w „The New York Review of Books” napisała, że dla Polaków Katyń jest kwintesencją zbrodni systemu stalinowskiego. Oczywiście odpowiadający im kanon symboli wciąż się kształtuje, szczególnie gdy nie tylko zastanawiamy się nad polskim odbiorcą, ale bierzemy pod uwagę międzynarodowe dyskusje o zbrodniach radzieckich bądź ich wieloletnią nieobecność.
Polacy masowo ginęli na terenie Związku Radzieckiego w ramach represji stalinowskich w latach 30., czemu do niedawna poświęcano niewiele uwagi. Przez cztery dekady Polski powojennej Katyń był, a po upadku komunizmu wciąż jest, pryzmatem, przez który Polacy patrzą na zbrodnie stalinowskie.
Z drugiej strony, wydarzenie to ma swoją specyfikę. Po pierwsze – miało miejsce w warunkach wojennych, aczkolwiek też nietypowych, po drugie – ofiarami nie byli obywatele Związku Radzieckiego, ale innego państwa, których wywieziono na Wschód i tam zamordowano. Oczywiście Związek Radziecki wskutek paktu Ribbentrop–Mołotow nie uznawał suwerenności państwa polskiego w tym czasie, ale w wymiarze prawnym jest to zbrodnia innego rodzaju niż te popełnione w ramach represji stalinowskich lat 30.
Dlaczego jest inna?
Widzę dwa wymiary konfliktu prawnego – historyczny, gdzie jego stroną jest Związek Radziecki, i współczesny, gdzie jest nią Rosja. Nie sposób nie wziąć pod uwagę faktu, że współczesna Rosja przejęła część ustawodawstwa oraz systemu karnego Związku Radzieckiego, co ma wpływ na rokowania losów prawnych rozstrzygnięć w wymiarze prawa zarówno rosyjskiego, jak i międzynarodowego; np. jeśli chodzi o tzw. operację polską NKWD z lat 1937–1938, to mamy do czynienia ze sprawami wewnętrznymi Związku Radzieckiego.