Justyna Siemienowicz: Fryderyk Hunia stawia w swoim tekście diagnozę, że powodem kryzysu religii jest fałszywy obraz Boga, który sobie na Zachodzie stworzyliśmy wraz z silnym przywiązaniem do myślenia dualistycznego o nas i o świecie. Ale diagnoza taka każe od razu przewrotnie spytać: czy istnieje coś takiego jak prawdziwy obraz Boga? I co to w ogóle znaczy mieć obraz Boga?
Karol Tarnowski: Obraz jest nieuchronny. Stosunek do Boga jest zawsze zapośredniczony. Cała sztuka polega na tym, by nie mylić wyobrażenia Boga z Nim samym, bo wtedy mamy do czynienia z idolatrią, która, paradoksalnie, bardzo często przeradza się w ateizm, w całkowite odrzucenie Boga. Jeżeli dany obraz Boga nie jest wystarczająco porowaty, otwarty, jeżeli nie dopuszcza możliwości przezwyciężenia go, to zabija on wiarę, gdyż osuwa się ona wtedy albo w fundamentalizm, albo w niewiarę. Justyna Siemienowicz: Fryderyk Hunia stawia w swoim tekście diagnozę, że powodem kryzysu religii jest fałszywy obraz Boga, który sobie na Zachodzie stworzyliśmy wraz z silnym przywiązaniem do myślenia dualistycznego o nas i o świecie. Ale diagnoza taka każe od razu przewrotnie spytać: czy istnieje coś takiego jak prawdziwy obraz Boga? I co to w ogóle znaczy mieć obraz Boga? Karol Tarnowski: Obraz jest nieuchronny. Stosunek do Boga jest zawsze zapośredniczony. Cała sztuka polega na tym, by nie mylić wyobrażenia Boga z Nim samym, bo wtedy mamy do czynienia z idolatrią, która, paradoksalnie, bardzo często przeradza się w ateizm, w całkowite odrzucenie Boga. Jeżeli dany obraz Boga nie jest wystarczająco porowaty, otwarty, jeżeli nie dopuszcza możliwości przezwyciężenia go, to zabija on wiarę, gdyż osuwa się ona wtedy albo w fundamentalizm, albo w niewiarę.
Piotr Sikora: Zgadzam się, że nieuchronnie musimy mieć jakiś obraz Boga, Rzeczywistości Ostatecznej. A zarazem te obrazy są z konieczności wszystkie fałszywe. Tworzymy je bowiem zawsze ze skończonych elementów, a mają odnosić się – czy raczej odnosić nas – do tego, co nieskończone. Ale też ta ich fałszywość, idolatryczność nie tyle leży w nich samych, ile w naszym stosunku do nich. Pseudo-Dionizy mówił, że najlepsze obrazy Boga to te, które są najbardziej niegodne, bo nie możemy ich pomylić z Bogiem. Jeśli myślimy o Bogu, że jest ogniem, to wtedy trudniej zapomnieć o tym, że jest to tylko obraz. Gdy zaś mamy obraz Boga bardziej abstrakcyjny jako np. Dobra, to łatwiej przy tym obrazie spocząć, przywiązać się do niego. A właśnie wraz z przywiązaniem do obrazu pojawia się idolatryczny stosunek do niego.
Krzysztof Mech: Być może najlepiej myśleć o obrazie Boga jako o symbolu. Symbol wiąże to, co skończone, co zawsze uwarunkowane, konkretne, historyczne, dziejowe, osobiste, z tym, co jest nienazwane, nieokreślone, niewidzialne. Spojrzenie na obrazy Boga jako na symbole mogłoby przybliżyć nam myślenie sprzed św. Tomasza z Akwinu, cechujące się przeświadczeniem, że Bóg nieustannie naznacza, opieczętowuje sobą byty. Zostawia w świecie znaczenie. A więc nie tak, jak chcieliby panteiści, że Bóg permanentnie wszystko przenika i jest we wszystkim, tylko w jakimś sensie udziela się światu, historii, naturze człowieka. Jest i nie jest zarazem tutaj. Ale taka wizja świata została zakwestionowana wraz z nadejściem naturalistycznego paradygmatu. Tak naprawdę więc pytanie o obrazy Boga poprzedza bardziej podstawowe pytanie o obecność Boga w świecie. Wydaje mi się, że nie jest tak, iż to pewien nieprawdziwy, niewłaściwy obraz Boga stał się przyczyną Jego śmierci na Zachodzie, lecz na odwrót, to określona wizja świata i człowieka jako podporządkowanych wyłącznie immanentnym, naturalnym prawom sprawiła, że Bóg stał się niepotrzebny, a tym samym wszystkie Jego obrazy nieprzekonujące.