W okresie PRL-u blisko połowa społeczeństwa zatrudniona była w przemyśle. Dlaczego rok 1989 stał się początkiem końca epoki robotniczej?
Globalne trendy nałożyły się na lokalne procesy transformacji ekonomicznej. Kiedy zaczęły padać wielkie zakłady przemysłowe, okazało się, że ludzie są nieprzygotowani do zmiany zawodu. W PRL-u pozycja społeczna robotnika, dostęp do dóbr zależały nie tyle od kwalifikacji formalnych, takich jak wykształcenie, doświadczenie zawodowe, ile od usytuowania w gałęzi gospodarki. Jeżeli byłeś szczęściarzem i pracowałeś w tych branżach, które były politycznie preferowane – energetyce, przemyśle ciężkim, górnictwie – miałeś znacznie lepszą sytuację niż ludzie zatrudnieni np. w fabryce włókienniczej w Łodzi. Zasadnicze szkoły dobrze wywiązywały się z zadania kształcenia w wąskim profilu zawodowym, ale nie uczyły samodzielnego nabywania innych kwalifikacji. To jest umiejętność, którą daje liceum lub technikum. Oczywiście robotnicy Warszawy, Trójmiasta czy Górnego Śląska byli w o wiele lepszej sytuacji niż pracownicy mniejszych ośrodków, patrząc jednak na te przemiany w skali makro, można powiedzieć, że cała ta klasa zapłaciła koszty zmian. W okresie PRL-u robotnicy stanowili ok. 40% populacji, dzisiaj jest to znacznie mniej. Rewolucja pożarła własne dzieci.
Co w dobie transformacji decydowało o sukcesie? Jakie znaczenie miały czynniki demograficzne, a jakie indywidualny kapitał wyniesiony z domu?
Na początku lat 90. jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać małe zakłady. Wbrew temu, co się czasami mówi, nie tworzyła ich żadna nomenklatura, tylko klasa robotnicza. Nomenklatura uwłaszczała się gdzie indziej, np. przejmując małe i średnie zakłady przemysłowe i instytucje finansowe. Pierwsi mikroprzedsiębiorcy wywodzili się z klasy robotniczej. Co decydowało, że jeden robotnik przez 20 lat pił wódkę, a drugi rozwijał w tym czasie własną firmę? Tutaj wchodzimy już na poziom cech indywidualnych, szerzej rozumianego kapitału ludzkiego i rodzinnego. Czy miał na tyle dużą wiedzę ogólną, aby zrozumieć kwestionariusz podatkowy albo umiał podjąć ryzyko? Kiedy przeanalizujemy indywidualne historie, okaże się, że decydujące znaczenie miały: z jednej strony struktura gospodarstwa rodzinnego, z drugiej – wykształcenie, z trzeciej – usytuowanie geograficzne. Jeżeli miała Pani czworo dzieci i mieszkała w Braniewie, to po zamknięciu jedynego zakładu przemysłowego zostawała Pani bez środków do życia. Bo jak tu wyjechać z czwórką dzieciaków i mieszkaniem komunalnym, którego nie da się sprzedać? To jest moim zdaniem ogromnie niedoceniony czynnik: przecież my w PRL-u byliśmy niczym chłopi pańszczyźniani, przypisani do mieszkania. Kawaler czy panna mogli coś pokombinować, byli bardziej mobilni. Jednak dla większości ludzi brak rynku mieszkaniowego był strukturalnym czynnikiem uniemożliwiającym zmianę. PRL-owska propaganda wmawiała nam, że w komunistycznym ustroju wszyscy mamy takie same szanse rozwoju. I myśmy w to uwierzyli. Tymczasem jest to absolutna nieprawda i nic się pod tym względem przez ostatnie 25 lat nie zmieniło. Lepsze wyposażenie procentuje i wyjaśnia zróżnicowanie dochodów i pozycję społeczną. Niedawno robiłem badania wśród mieszkańców kilku powiatów. Liderzy tych lokalnych społeczności mają w swoich biografiach coś, co wyróżnia ich spośród ogółu społeczeństwa. Ludzie ci, poza cechami indywidualnymi, na ogół mieli o wiele lepszy punkt startu przygotowany przez dom. Ojciec jednego z przedsiębiorców pełnił funkcję sołtysa. Mimo iż człowiek ten nie miał wyższego wykształcenia, był osobą niezwykle szanowaną, zaangażowaną w sprawy wsi i dzięki temu przekazał swojemu synowi duży kapitał społeczny.