fbpx
z ks. Jackiem Prusakiem SJ rozmawia Dominika Kozłowska Grudzień 2014

Boskie DNA

Zdaniem Kościoła nie dzieje się nic złego, dopóki kobieta nie zaprzecza, że jest kobietą, a mężczyzna, że jest mężczyzną, nawet jeżeli odczuwają niemożność wypełniania ról społecznych zgodnych ze swoją płcią. Problem zaczyna się wówczas, gdy osoba transpłciowa decyduje się na wejście w role, które nie zostały jej dane.

Artykuł z numeru

XI: Nie marnuj

XI: Nie marnuj

„W świetle ideologii gender jest możliwy i zostaje uznany za przejaw normalności transseksualizm, czyli przechodzenie z jednej płci w drugą” – to cytat z artykułu opublikowanego w jednym z katolickich tygodników. Jakie są przyczyny takich nieporozumień?

Wynikają one z niewiedzy. Z punktu widzenia nauki nie wiemy zbyt wiele o genezie transseksualizmu. A to, co wiemy, z pewnością nie pozwala na takie uproszczenia. Zresztą o tym, że niewiele wiemy, mówi również i Kościół w oficjalnych wypowiedziach.

Ale czy są jakieś podstawy, aby do sprawy mieszać „ideologię gender”?

Jeśli katechezę biblijną oderwiemy od tego, co mówią nauki przyrodnicze, możemy dojść do wniosku, że skoro Bóg stworzył kobietę i mężczyznę, to płeć i gender są synonimami: to, co kobiece, przynależy jedynie do kobiet, a to, co męskie – do mężczyzn. I są to zbiory rozłączne. Z tego wynika idea komplementarności: aby człowiek mógł w pełni stać się osobą, potrzebuje spotkać „drugą połówkę”. To jest jednak uproszczenie, bo aby odpowiedź na pytanie, „czy jestem i kim jestem jako mężczyzna, kim jestem jako kobieta?”, trzeba brać pod uwagę płeć biologiczną, tożsamość płciową, społeczną rolę płciową oraz orientację seksualną.

W jaki więc sposób rozpoznajemy, że ktoś jest kobietą lub mężczyzną? Dziś nauki biologiczne posługują się wieloma wyznacznikami płci. Mówimy o płci chromosomalnej, gonadalnej, fenotypowej, hormonalnej… A co na to Kościół?

Kościół mówi, że to, co określa człowieka jako mężczyznę lub kobietę, jest biologicznie zakodowane w DNA. Naszą tożsamość płciową wyznaczają więc chromosomy. Jesteś tym, czym jest twój organizm. Tak więc mężczyzna transseksualny zawsze pozostaje genetycznie, gonadalnie i fenotypowo mężczyzną. To, czy mamy subiektywne poczucie zgodności z płcią wyznaczoną przez geny, jest osobną kwestią. Bóg stworzył mężczyznę i kobietę; mężczyzna może być tylko w męskim ciele, a kobieta – w kobiecym. Jeśli pojawiają się w tym względzie jakieś zaburzenia, od poczucia tożsamości do nieadekwatności organów, to trzeba je leczyć, a nie uznawać za „normalność”. Z medycznego punktu widzenia problem z takim stanowiskiem Kościoła polega na tym, że nie wyróżnia płci psychicznej.

Czy tym właśnie można tłumaczyć, że w wypowiedziach Kościoła pojawia się termin „zmiana płci”, podczas gdy świat nauki, prawodawcy i same osoby transpłciowe coraz częściej mówią o „korekcie”?

Tak. Zdaniem Kościoła nie dzieje się nic złego, dopóki kobieta nie zaprzecza, że jest kobietą, a mężczyzna, że jest mężczyzną, nawet jeżeli odczuwają niemożność wypełniania ról społecznych zgodnych ze swoją płcią. Problem zaczyna się wówczas, gdy osoba transpłciowa decyduje się na wejście w role, które nie zostały jej dane. Prawo kanoniczne podkreśla, że mężczyzna transseksualny pozostaje mężczyzną, nawet po wykonaniu operacji upodabniającej go do kobiety. I vice versa.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się