Karen Armstrong, badaczka religii, próbująca w swoich pracach pokazywać przede wszystkim jej pozytywne aspekty, w najnowszej książce Fields of Blood: Religion and the History of Violence z pasją opisuje bojowników z Państwa Islamskiego. Przypominają jej „barbarzyńskie plemiona wdzierające się w Imperium Rzymskie” i „mongolskie hordy Czyngis-chana niszczące całe miasta i dokonujące rzezi ich mieszkańców”. Czym wyróżnia się Państwo Islamskie, że wywołuje aż tak gwałtowne reakcje?
Od upadku Imperium Rzymskiego i czasów Czyngis- -chana nasza cywilizacja nieco się zmieniła. Szczególnie od II wojny światowej idea masowego zabijania cywilów w imię jakiejkolwiek ideologii nie jest już w świecie powszechnie akceptowana. Oczywiście brutalna przemoc jako narzędzie polityki była wykorzystywana także w ostatnich dziesięcioleciach: w latach 60. w Wietnamie czy w latach 90. w Rwandzie. We współczesnych społeczeństwach, w których wartością jest życie w komforcie i bezpieczeństwie, nic nie daje się jednak porównać do brutalnych praktyk bojowników Państwa Islamskiego: obcinania głów, ukrzyżowań, kamienowania i grzebania ludzi żywcem.
Zacznijmy naszą opowieść od politycznego i historycznego tła Państwa Islamskiego. Zrobiło się o nim głośno w czerwcu 2014 r., gdy jego przywódcy ogłosili powstanie kalifatu w północnym Iraku i Syrii.
Rozwój Państwa Islamskiego był możliwy dzięki niestabilnej sytuacji w całym regionie po amerykańskiej inwazji na Irak w 2003 r. oraz trwającej od 2011 r. wojnie domowej w Syrii. Konflikty, które stoją u podstaw jego sukcesów, są jednak znacznie głębiej zakorzenione w historii Bliskiego Wschodu. Pierwszy aspekt, o którym należy wspomnieć, to religijna i kulturowa różnorodność Iraku, wynikająca z brytyjskich decyzji po I wojnie światowej. Ustanowione wówczas granice Iraku objęły szyitów, sunnitów i Kurdów, rozdzielając jednocześnie tych ostatnich pomiędzy kilka państw. Połączenie trzech różnych grup religijnych w obrębie jednego państwa było gwarancją niekończących się napięć. Dzisiaj ta koncepcja państwa, wyrastająca z brytyjskich decyzji kolonialnych, jest poważnie kwestionowana.
Drugi czynnik historyczny to upadek Związku Radzieckiego, który pozostawił dużą lukę, jeśli chodzi o sposoby artykulacji, o język ideowy dla antysystemowych czy antyzachodnich ruchów politycznych na świecie. Amerykański model liberalnej demokracji przez pewien czas po upadku ZSRR nie miał żadnej poważnej konkurencji. Wielu ludzi zostało jednak wyrzuconych za burtę amerykańskiego snu i szukało idei, która mogłaby go zastąpić. Część z nich znalazło ją właśnie w dżihadzie. Dynamiczny rozwój grup dżihadystów nastąpił wraz z sowiecką inwazją na Afganistan, ale przyspieszył spektakularnie po atakach z 11 września. Warto zauważyć, że organizacja zamachu kosztowała Al-Kaidę ok. 450 tys. dolarów, podczas gdy Stany Zjednoczone na walkę z terroryzmem wydały już ponad 4 bln dolarów, a doprowadziły jedynie do pogorszenia sytuacji. Dowodem jest m.in. wzrost znaczenia pakistańskich talibów (znacznie groźniejszych od tych z Afganistanu) czy ekspansja, potężniejszego od Al-Kaidy, Państwa Islamskiego.