fbpx
Halina Bortnowska, Andrzej Sulikowski, Ryszard Koziołek grudzień 2011

Światło na Malewską

Malewska jest świadkiem wiary w Kościół, który ogląda w boskiej naturze i ciężkim ludzkim kształcie. Kościół to „skrzydlaty hipopotam”. Gdy skrzydła są złożone, widać tylko groźne, okryte mułem cielsko.

Artykuł z numeru

Homoseksualista idzie do nieba

Homoseksualista idzie do nieba

W 2011 r. minęła setna rocznica urodzin Hanny Malewskiej – wybitnej pisarki, publicystki, wieloletniej redaktor naczelnej miesięcznika „Znak”. W czerwcu w krakowskim Klubie Inteligencji Katolickiej odbyło się spotkanie, podczas którego dyskutowano o obecności jej dzieła we współczesnej kulturze. Poniżej publikujemy fragmenty wybranych głosów.

Halina Bortnowska

Czytając, co pisała Malewska, cały czas czułam, że odważnie powołuje do życia światy swoich powieści, przede wszystkim świat Panów Leszczyńskich. Malewska nie przestaje myśleć o Polsce, o jej swoistości i europejskości, o doświadczeniu mieszkańców tych ziem ze sobą nawzajem, z sąsiadami, kuzynami, ale i zaborcami. Polska jest doświadczeniem, które mamy obowiązek przetrawić, wykorzystać, otworzyć dla swoich następców. Wysiłek, jaki podjęła Malewska w tym kierunku, jest wolny od sentymentalizmu. We wszystkim, co zdecydowała się opowiedzieć, wyczuwalny jest inteligencki, Kasprowiczowski wstyd, świadomość, że wielkie, najważniejsze uczucia muszą być okryte ostrożnym milczeniem.

Milczenie, proste przywołanie faktów wolne od wyrażania emocji – tym żył patriotyzm w stylu Malewskiej. Ludzie uznawani przez nią za filary Polski to mężowie stanu i krytycy uproszczeń wiodących do kultu sarmackości, do tromtadracji i pychy. Chodzi o to, by przejawiać patriotyzm, unikając tych skażeń i zgnilizny, która za nimi idzie. Malewska uczy zachwycać się ludźmi – ich polskością także, ale wysokiej klasy polskość zaszczepia się na pięknym człowieczeństwie. Zachwyt pisarki i historyka zarazem budzą w ogóle ludzie, których sylwetki (przede wszystkim duchowe) wyłaniają się ze źródeł, pamiętników, listów. Patriotyzm Malewskiej, praktykowany, nie deklarowany, jest zrośnięty z poczuciem, że to samo, co z naszą najbliższą ojczyzną, łączy nas też ze Śródziemnomorzem.

Chyba nie trzeba podkreślać, jak daleki jest patriotyzm Malewskiej od „polityki historycznej”, od kultu militariów i w ogóle od tego, co w nas nolens volens utwierdził Sienkiewicz. Jej twórczość jest odtrutką na to, co – obok wielu dobrych rzeczy – wchłanialiśmy z Sienkiewicza na swoją szkodę.

Drugi istotny wątek twórczości Malewskiej to obecność Boga w dziejach i w życiu ludzi. Jest to obecność tak dyskretna, jak dyskretną jest w doświadczeniu religijnym czystej wody, niezmąconym ani pragnieniem panowania nad żywiołem transcendencji, ani kwietyzmem czy nieufnością wobec rozumu. Wchodząc w lekturę Malewskiej, nie należy spodziewać się inwazji „katolickich oczywistości” (tak określam konglomerat folkloru, rytuałów, języka dewocji, musztry katechizmowej, patosu i – tak! – tromtadracji analogicznej do patriotycznej). Szczegółowa analiza krytyczna pomogłaby wyjaśnić i bardziej obiektywnie opisać to zjawisko – jak jawi się religia, chrześcijaństwo, wreszcie i katolicyzm: jako dzieło Boga w historii.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się