W filmie Powrót do przyszłości, nakręconym odrobinę ponad 30 lat temu, to w roku 2015 rozwój technologii miał umożliwić człowiekowi pokonanie grawitacji (za sprawą deskolotki). Naiwny, z dzisiejszej perspektywy, obraz wydestylowany z niepokoju, jaki niosą za sobą cywilizacyjne zagrożenia, dla wielu dorosłych widzów jest symbolem marzeń o lepszej przyszłości. Współ- cześni twórcy kina sci-fi rzadko pozostawiają miejsce na taką nadzieję, tworząc raczej wizje przyszłości, w których bohaterowie muszą stawić czoła nieubłaganie nadchodzącemu schyłkowi. Rzecz w tym, że w filmach tych człowiek, choć wrzucony w postcywilizacyjny krajobraz, nadal jest istotą przepełnioną uczuciami, zdolną do empatii, szukającą celu. Ta dysproporcja rodzi natychmiastowy sprzeciw, gdy spojrzymy chociażby na przenikliwą prozę Michela Houellebecqua, gdzie podstawowym zagrożeniem przyszłości jesteśmy sami dla siebie – możemy wszystko, ale nie chce nam się nic.
Roman Pawłowski do rozmowy o tym, co czeka człowieka „za horyzontem”, zaprosił teoretyków, twórców, aktywistów, krytyków i kuratorów. Powstała książka wypełniona indywidualnymi głosami, z których każdy dotyka innej przestrzeni życia lub sztuki. Jest mowa o ruchach miejskich, animacji, teatrze, modzie, architekturze, filmie, ekonomii, muzyce, literaturze. Mogłoby się wydawać, że w tak polifonicznym materiale nie sposób znaleźć wspólnej nuty. Lub że w tej nucie pobrzmiewać będzie echo diagnoz już słyszanych, uwierzytelnionych (na ile to tylko możliwe w przypadku rozpoznań dotyczących przyszłości) nazwiskiem i mądrością autorytetu. Dlatego chyba najbardziej zaskakujące podczas lektury Bitwy o kulturę jest to, że możliwe okazuje się wyznaczenie wspólnych dla większości rozmówców pól, zagadnień czy perspektyw. W dodatku są to niejednokrotnie pomysły bardzo świeże, odległe od kliszowych wizji produkowanych przez kino. Co zatem nadaje tym rozmowom zbliżone brzmienie?
Paradoksalnie, bo przecież mantrą powtarzaną od kilku lat jest ta o szkodliwości rozwoju technologicznego dla relacji międzyludzkich, za 30 lat będziemy trzymać się razem. Zbigniew Libera w tym kontekście mówi o powrocie kultury plemiennej, którego pierwsze symptomy można zaobserwować na polskich stadionach. Trochę inaczej ta wspólnotowość rysuje się, gdy myślimy o nowym sposobie żywienia (Adam Chrząstowski). Ważne bowiem ma być nie tylko wykorzystanie dobrodziejstwa lokalnych produktów, ale (przede wszystkim) działanie w kooperatywie, dzięki której dostęp do zdrowego, ekologicznego jedzenia będzie łatwiejszy. Oddolne myślenie ma zdominować także architekturę (Aleksandra Wasilkowska), która winna być nie tyle ładna, w tradycyjnym rozumieniu tego słowa, ile przede wszystkim użyteczna. By tak się stało, należy pozwolić mieszkańcom na opartą na samoorganizacji ingerencję w tkankę miejską – symbolami takiej restrukturyzacji mają być bazar i fawele. Tak rozumiane myślenie wspólnotowe może doprowadzić także do zniszczenia profesjonalizacji w sztukach plastycznych i filmowych (Szumowska, Kuśmirowski). W niepamięć odejdą też kółka i trójkąty, bo razem, bez podziału na płeć, będziemy załatwiać potrzeby fizjologiczne.