fbpx
Dobrosław Kot luty 2016

Pasierbowie

Splot okoliczności polityczno-historyczno-kulturowych sprawił, że nowoczesność nas ominęła. Przemiana myślenia, której doświadczyły inne – choć nie wszystkie – narody Europy, u nas się albo nie dokonała, albo zatrzymała w pół drogi. Emancypacja jednostki, przemiany społeczne i cywilizacyjne, wszystko to nie tyle nie dotarło nad Wisłę, ile po prostu zostało spontanicznie zignorowane.

Artykuł z numeru

Jak Ci nie wstyd?

Jak Ci nie wstyd?

Bajki pouczają, że pasierbowie nie mają lekko. Porzuceni lub odumarli przez rodziców, pozostają pod opieką macochy i ojczyma, którzy w baśniach zazwyczaj odgrywają nikczemniejsze role niż czarnoksiężnicy i rozbójnicy. Pasierbów nikt nie chce, nikt nie tuli, nikt im nie pomaga stać się dojrzałymi. Choć te same baśnie przynoszą pocieszenie: to pogardzany Kopciuszek zostanie ocalony przez księcia. W obrazie pasierba koncentruje się obraz niezawinionej krzywdy, która jest konsekwencją losu i napięć w świecie dorosłych. W tej roli obsadza Polaków przywoływany przez Piotra Augustyniaka Jan Józef Szczepański, który pisał: „nasza wierność Europie miała w sobie przejmujący rys gorliwości pasierbów”.

Jeszcze niedawno wydawać się mogło, że Eseje o polskiej duszy pojawiły się trochę za późno, jakby spóźnione na ostatnią falę dyskusji o polskości, która przeszła obok nas kilka lat temu. Jednak nie są one spóźnione, i to z dwóch powodów. Po pierwsze, eseje te publikowane były od dekady na łamach „Przeglądu Politycznego”. Po drugie, koniec dyskusji o polskości okazał się przedwczesny. Wydarzenia ostatnich miesięcy, zwłaszcza napięcia w Unii Europejskiej i fala uchodźców, sprawiają, że problem tożsamości narodowej zostaje postawiony na nowo. Niewykluczone zresztą, że debata ta nigdy nie będzie miała końca, że losem polskości jest wciąż pytać o polskość. Dlatego nieoczywiste diagnozy Augustyniaka, jego wyczulone ucho, zdolne usłyszeć napięcia tam, gdzie inni przechodzą obojętnie, stają się zaczynem do nowych pytań. Gdyż Homo polacus to myślenie raczej stawiające odważne i trudne pytania niż zadowalające się odpowiedziami, choćby te wydawały się leżeć na wyciągnięcie ręki. A do tego rzecz jest znakomicie napisana, z intelektualną werwą, której można zazdrościć.

Rozmach Augustyniaka imponuje, ale może też niepokoić. Tropi on myślenie o polskości u autorów tak od siebie odległych, jak Sienkiewicz i Gombrowicz czy Piłsudski i Dmowski. Każdy z 18 esejów poświęcony jest innej postaci, innej problematyzacji polskości. I choć enumeracje bywają nudne, warto wymienić tu ich wszystkich. Poza przywołanymi już wyżej nazwiskami są to: Nietzsche, Witkacy, Bobkowski, J.J. Szczepański, Szczepanowski, Herbert, Brzozowski, Borowski, Conrad, Schulz, Miłosz, Tischner i Rymkiewicz. Niepokoić może pokusa łatwej syntezy, która mogłaby objawić się wrzuceniem wszystkich do jednego worka lub też pogrupowaniem ich w dwa walczące obozy. Bez wątpienia każdego z nich bardzo obchodziła polskość; tak bardzo, że przywoływane cytaty bez wyjątku pełne są pasji i namiętności – nawet, jeśli silą się na chłód i obojętność. Jednak omawianych autorów łączy coś jeszcze: gdzieś u podstaw refleksji każdego z nich tkwi niepokój, rodzaj bólu i głębokiego przekonania, że z Polakami jest coś nie tak, że jest jakaś nieusuwalna skaza w tym narodzie, coś, co nie pozwala trwale budować, zawalczyć o pierwszorzędność; choroba, która ściąga nas w dół i nie pozwala na realizację najwspanialszych nawet ideałów. Wszyscy wywołani przez Augustyniaka twórcy widzą kłopot z polskością. Diagnozy są różne, podobnie jak terapie.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się