Polskę, podobnie jak inne kraje z byłego bloku państw socjalistycznych, które przeszły transformację ustrojową, charakteryzują niskie wskaźniki dzietności. Statystyczna kobieta w wieku reprodukcyjnym powinna urodzić średnio 2,14 nowych obywateli. Tymczasem przeciętna Polka od wielu lat rodzi tylko 1,2–1,4 dzieci i można się spodziewać, że przez następne kilkanaście lat wskaźnik ten będzie się utrzymywał w dolnych granicach tego przedziału. Nie zachęcają jej marchewki w postaci becikowego, wydłużonego urlopu macierzyńskiego ani karty dużej rodziny. Polka rodzi swoje jedyne dziecko coraz później lub wcale.
Tradycjonaliści upatrują przyczyn spadku dzietności we wzrastającej liczbie rozwodów, częstszych związkach kohabitacyjnych i nieformalnych. Tradycyjna rodzina zapewniająca stabilną opiekę jest według nich zastępowana przez niestabilne związki, których tymczasowość nie sprzyja prokreacji. Tego typu rozważania ujmują tylko pewien aspekt zjawiska. Jeśli nieformalne związki są zawierane coraz częściej, a trwałość związku nie zależy już wprost od tego, czy ma on charakter formalny czy nieformalny, siłą rzeczy rosnąć musi akceptacja społeczna dla nowych form relacji. Co za tym idzie, współcześnie nastąpił wzrost tolerancji nie tylko dla takich związków, ale również ich konsekwencji – samotnego rodzicielstwa czy rodzin patchworkowych, w których rodzice wspólnie wychowują dzieci z różnych związków. Kobiety wcześniej odczuwające presję społeczną związaną z koniecznością zawarcia formalnego związku w celu realizacji zamierzeń prokreacyjnych obecnie nie muszą już uzależniać decyzji reprodukcyjnych od faktu posiadania małżonka.
Według różnych źródeł[1] każde kolejne pokolenie kobiet urodzonych w powojennej Polsce rodzi mniej dzieci. Rośnien również odsetek bezdzietnych. Szczególnie jaskrawo widać tę tendencję w przypadku urodzonych w latach 1953 i 1963 – okazuje się, że w kohorcie 600 kobiet badanych ankietowo w ramach projektu FAMWELL odsetek bezdzietnych wzrósł dwukrotnie (z 8,87% kobiet z rocznika 1953 do 15,13% kobiet urodzonych 10 lat później). Te dane są potwierdzeniem wcześniejszych szacunków demografów, którzy zakładali taką właśnie dynamikę zjawiska obniżenia wskaźników dzietności.
Wzrost odsetka schyłkowo bezdzietnych (czyli takich, które z racji wieku nie będą mieć więcej dzieci) oraz spadek wskaźnika dzietności (czyli liczby dzieci przypadających na jedną kobietę w wieku reprodukcyjnym) nie nastrajają optymistycznie. Nieuchronne w takich warunkach starzenie się społeczeństwa rodzi pytanie, jakie są przyczyny tego zjawiska oraz czy można ten trend powstrzymać.
Grupą szczególnie podejrzaną o zaniżanie wskaźników dzietności są osoby, które świadomie i stanowczo twierdzą, że rodzicielstwo nie jest przedmiotem ich zainteresowania. Decyzja o bezdzietności może być udziałem zarówno samotnych, jak i osób znajdujących się w związkach partnerskich. Należy zatem odpowiedzieć na pytanie, kim są bezdzietni z wyboru, jak ich decyzja jest odbierana przez otoczenie i czy mogą liczyć na akceptację społeczną.