Ten pieczołowicie wydany zbiór – z pięknymi fotografiami, w większości wykonanymi przez samą autorkę – obejmuje krótkie opowieści, szkice „z perspektywy podróży”, recenzje literackie, portrety pisarzy i refleksje nad ich twórczością. Jak mówi w serdecznym zamiast-wstępie opiekun tomu: „Książka ta wzięła się z podziwu i chęci podzielenia się (…) tekstami Joanny, które zasługują na to, by były czytane, a nie kurzyły się w rocznikach czasopism i na bibliotecznych regałach”.
Znamienne, że prawie wszyscy bohaterowie tych różnorodnych, pisanych na przestrzeni wielu lat tekstów są emigrantami, wygnańcami, tułaczami, próbującymi znaleźć swoje miejsce w świecie. Łagiernik i egzul Josif Brodski. Ocalały z Zagłady Wilhelm Dichter. Pozbawiony ojczyzny Czesław Miłosz. Thomas Merton, który znalazł dom dopiero w klasztorze. Milan Kundera –wręcz ontologiczny ekspatriant. Nawet Heinrich Böll występuje tu przede wszystkim jako autor Dziennika irlandzkiego – przybysz, który stał się „swoim” wśród ludzi aż nadto dobrze wiedzących, czym jest emigracja.
Jednak głównym spoiwem książki jest szukanie życiowej mądrości, elementarna chęć zrozumienia świata. Metafizyczna pauza Miłosza, jego zbiór esejów O podróżach w czasie i korespondencja z Mertonem, Pochwała nudy Brodskiego, Koń Pana Boga Dichtera, Nieznośna lekkość bytu Kundery, wspomniany Dziennik irlandzki Bölla – wszystkie te utwory przyciągają uwagę autorki nie tyle swoją literackością, ile osadzeniem w rzeczywistości, więzią z istnieniem. Świat przedstawiony bierze Gromek-Illg na serio, jako świat po prostu. Zachowuje wszystkie te sprawy i rozważa je w swoim sercu – zarówno harde, buntownicze „nie” Brodskiego, jak i egzystencjalne „tak” Miłosza, okupione trwającym całe życie zmaganiem z nicością, rozpaczą, beznadzieją; zarówno Kunderowską alienację i sceptycyzm, jak i niewzruszoną wiarę Dichtera w Boga–Ojca, a także pełną ciepła, choć zaprawioną goryczą i absurdalnym humorem wiarę Bölla w ludzi. Kilkakrotnie wspomniani anonimowi „Mistrzowie i Nauczyciele”, których zaleceniom autorka stara się być wierna, nasuwają myśl o buddyjskich czy taoistycznych przewodnikach duchowych. Ale rolę takich przewodników odgrywają również przedstawieni poeci i pisarze, których łączy pewna dzielność życiowa, „postawa prawości w widzeniu i opisywaniu świata.
Przy tym na kartach Szczęścia psa dokonuje się proces analogiczny do tego, o którym Joanna Gromek-Illg pisze w związku z Listami Mertona i Miłosza: „schemat mistrz–uczeń zostaje przełamany”. Uczennica rozmawia z nauczycielami jak równy z równym, a otwierające tom Wenecki szkicownik i Mój przedsionek raju są wspaniałymi, dojrzałymi i samodzielnymi opowieściami, nieustępującymi urodą i mądrością pisarstwu Mistrzów. Nie ma w nich cienia naśladownictwa. Autorka pisze o Wenecji i irlandzkiej Achill Island tak, jak nikt o nich wcześniej nie pisał. Wychodzi od konkretów, ogarniętych nieuprzedzonym, fotograficzno-malarskim spojrzeniem, chłonie aurę miejsc i zdarzeń, dociera do ich wewnętrznej głębi. La Serenissima i irlandzka kraina wiecznego wiatru odsłaniają się przed nią i przed czytelnikiem same w swej istocie. Oto Wenecja w porze, gdy nie ma w niej turystów, miasto starców i psów, ze swoimi „zaułkami, splecionymi w absurdalny labirynt, być może dla zmylenia śmierci”, Wenecja per se, po której – nieświadomie – prowadzi narratora zagadkowy wytwórca drewnianych pajaców. Oto „przedsionek raju”: najdalej na północny zachód wysunięty skrawek Irlandii, wyspa, „na której osobność i przynależność są nie wykluczającymi się zasadami”, a ludzie – życzliwi i pełni hartowanego przez wieki „przewrotnego optymizmu” – wiedzą, że „życiem kieruje coś tajemniczego, coś, na co nie mamy wpływu, co jest większe od nas”. „Jeśli ktoś się odżywia kawiorem, to Pan Bóg zawsze mu ześle trochę kawioru” – mówi powiedzenie. Jeśli ktoś cierpliwie, mężnie i bez ubocznych celów szuka mądrości, świat sam się przed nim otwiera, powierza mu siebie, daje zrozumienie.