fbpx
Sławomir Buryła wrzesień 2016

Mężczyzna na wojnie

Theweleit z pewnością nie jest intelektualnym konformistą. W publikacjach naukowych oraz wypowiedziach medialnych odważnie i bezkompromisowo mówi o niemieckiej winie.

Artykuł z numeru

Zrozumieć piękno

Zrozumieć piękno

Rok po publikacji w języku polskim monumentalnego dzieła pt. Męskie fantazje ukazuje się najnowsza praca Klausa Theweleita Śmiech morderców. Obydwie książki dzieli blisko 40 lat, nie sposób jednak nie odnotować licznych podobieństw między nimi. Śmiech morderców nie może być czytany w oderwaniu od Męskich fantazji (znajdziemy w nim sporo tez wyłożonych wcześniej w refleksji nad prozą Freikorpsów).

Podobnie jak Męskie fantazje, również Śmiech morderców trudno zakwalifikować jako dzieło stricte naukowe. Theweleit bowiem miesza poetykę wypowiedzi publicystycznej, literackiej ze stylistyką właściwą wywodowi naukowemu. Powstaje nowa jakość, której nie da się przyporządkować w całości żadnej z wymienionych konwencji. Odnosi się wrażenie, że Theweleit nie ufa linearnej strukturze dyskursu naukowego. Być może kryje się za tym przeświadczenie, iż refleksja o psychopatologii zła wymaga innej, wyjątkowej formy. Ta proponowana przez Theweleita jest atrakcyjna dla współczesnego czytelnika. Decyduje o tym m.in. jej eklektyzm językowy, ale i nagromadzenie materiałów pochodzących z różnych źródeł (teksty literackie, prasowe, wspomnienia). Obok tradycyjnych mediów (prasy) niemiecki badacz sięga też po źródła internetowe. Atrakcyjny jest również sam temat – przemoc.

Sporo uwagi w Śmiechu morderców poświęca Theweleit kwestii kluczowej dla współczesnej cywilizacji – związkowi przemocy i mediów. W gronie niemieckich intelektualistów bodaj najwybitniejszą postacią sięgającą po tę tematykę jest Peter Sloterdijk. W Kryształowym pałacu na początku XXI w. pisał on, iż milczenie jest jedynym środkiem gwarantującym sukces mediów w ich walce z terroryzmem. Wybitny filozof miał jednak na myśli przede wszystkim radio i telewizję. Theweleit zaś słusznie koncentruje się na nowych mediach, zwłaszcza Internecie. Upubliczniając – poprzez portale społecznościowe, serwis YouTube – wypowiedzi nawołujące do nienawiści, nadawca nie tylko przesyła treść, ale może również liczyć na bezpośredni odzew (np. w postaci tzw. lajków). Pozostając wciąż poza kontrolą, sieć stanowi dziś podstawowe wyzwanie dla państw walczących z terroryzmem, ale jest też ważnym narzędziem w rękach zwolenników radykalnego islamu. Jednostka w „społeczeństwie konsumpcji” czuje się zagubiona, wydrążona wewnętrznie. Człowiek Zachodu tęskni za wyrazistym przekazem, mocnymi punktami odniesienia. Dotyczy to również przedstawicieli tzw. trzeciego pokolenia, czyli dzieci emigrantów zasymilowanych z kulturą europejską. Tu docieramy do sedna problemu.

Theweleit przekonuje, że jednym z czynników sprzyjających ujawnianiu się postaw ekstremalnych wśród trzeciego pokolenia jest nieprzeprowadzony do końca projekt asymilacji.

Potomkowie przybyszy z północnej Afryki, Bliskiego Wschodu, Azji Środkowej wciąż są traktowaniu przez rdzennych Brytyjczyków, Francuzów czy Niemców jako ci niebędący w pełni Brytyjczykami, Francuzami czy Niemcami. Rodzą się jednak dwa pytania. Pierwsze: czy asymilacja w postaci idealnej (w której nie spotkamy żadnych powodów konfliktu) jest możliwa do urzeczywistnienia? Drugie: czy pęknięcia i niedomogi europejskiego projektu asymilacyjnego faktycznie tłumaczą tę formę i siłę odwetu na asymilatorach, którą ostatnio realizują muzułmańskie organizacje terrorystyczne?

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się