fbpx
z ks. Robertem Woźniakiem rozmawia Michał Jędrzejek październik 2016

Bóg umarł, ale nie jest martwy

Na krzyżu zdemistyfikowany zostaje obraz Boga jako bestii i despoty, który zagarnia i podporządkowuje. Ukazuje On siebie w uniżeniu. Jego najgłębsza interwencja w dzieje świata nie jest inwazyjna.

Artykuł z numeru

Jak postępuje moralność

Jak postępuje moralność

Michał Jędrzejek: Co dla katolickiego teologa oznacza słynne stwierdzenie Gott ist tot?

Ks. Robert Woźniak: Wiele zależy od tłumaczenia. Jeśli przekładamy je dosłownie – „Bóg jest martwy”, to będzie to zdanie obce chrześcijańskiej tradycji. Bóg nie jest martwy. Jeśli zaś przełożymy je tak, jak tradycyjnie tłumaczy się je w języku polskim – „Bóg umarł” – to dla chrześcijan jest to stwierdzenie historycznego faktu i przedmiot wiary. Jezus Chrystus umarł na krzyżu, zstąpił do piekieł i po trzech dniach zmartwychwstał.

 

Kiedy w dziejach chrześcijaństwa ukształtowało się przekonanie, że śmierć Chrystusa można nazwać śmiercią Boga?

Przekonanie wiary, że na krzyżu umarł Bóg, jest bardzo stare. Od strony pojęciowej zasadniczą datą jest rok 451, gdy obradował sobór chalcedoński, na którym ogłoszono dogmat, iż Jezus Chrystus jest jedną osobą o dwóch naturach – boskiej i ludzkiej. Sformułowano go w oparciu o cztery wieki rozważań dotyczących tego, kim jest Jezus, a także na podstawie wcześniejszych sporów o to, czy Maryja może być nazywana Matką Boga, Bogurodzicą (Theotokos). Część teologów twierdziła, że nie – człowiek nie może przecież urodzić Boga. Już wcześniejszy sobór efeski (431 r.) uznał jednak ten tytuł, argumentując, że cechy boskie i ludzkie istnieją w jednej osobie Chrystusa.

W Chalcedonie dookreślono odpowiedź na pytanie o tożsamość Jezusa Chrystusa. Stwierdzono, że w jednej osobie (gr. prosopon) Chrystusa istnieją, bez zmieszania i bez rozłączania, natury boska i ludzka. Czym się różni natura od osoby? W klasycznym myśleniu greckim, z którego zapożyczono te pojęcia, natura mówiła, czym coś jest („co”), osoba zaś oznaczała „podmiot” („kto”, „indywiduum”). Przykładowo, przymioty śmiertelności czy zdolności do cierpienia orzeka się o naturze ludzkiej, a wieczności i wszechwiedzy – o naturze boskiej. W ramach zasady communicatio idiomatum (współorzekanie przymiotów) o jednej osobie Chrystusa można orzekać cechy obu natur. Nie przenosi się jednak cech jednej natury na drugą, dwie natury, ani ich właściwości, nie zostają zmieszane.

Dopiero po takim wprowadzeniu można zrozumieć, czym jest dla chrześcijanina stwierdzenie: „Bóg umarł na krzyżu”. Nie oznacza ono, że umarła natura boska ani że natura boska stała się cierpiętliwa i podatna na śmierć.

„Bóg umarł”, ponieważ to, co właściwe ludzkiej naturze Chrystusa, sprawiło, że mógł On umrzeć.

A ta śmierć dotyczy przedwiecznego Syna, Drugiej Osoby Trójcy Świętej, dotyczy Boga. Rozróżnienie natury i osoby pozwala też zrozumieć rolę Maryi – Ona urodziła przecież nie samą boską naturę, ale osobę, która ma dwie natury.

Potrzebny był długi proces teologicznej refleksji, by stwierdzić i zrozumieć, że Jezus Chrystus jest przedwiecznym Synem Ojca, czyli Bogiem równym Bogu, który dla nas i dla naszego zbawienia stał się jednym z ludzi. Przyjął pełne człowieczeństwo (bez grzechu), aby nas zbawić. W żaden sposób nie zmodyfikowało to Jego boskości, która pozostała nieśmiertelna. On z jednej strony, będąc na krzyżu, jako Syn nieustannie przebywał w jedności z Ojcem, a z drugiej strony, jako człowiek, umarł. Można powiedzieć, że to przedwieczny Syn, Bóg, cierpiał i umarł, ponieważ człowiek, jakim był Jezus, przynależy do pełnego „ja” Syna.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się