fbpx
Rafał Zawisza listopad 2016

Bez końca z Girardem, i tak aż do końca świata…

Teoria Girarda ma dzięki swojemu rozmachowi potencjał, żeby widzieć w procesie sekularyzacji spełnianie się Ducha, jednającego konserwatywny respekt dla uznanych i sprawdzonych instytucji z rewolucyjnym zapałem do ich odnowy oraz liberalnym wyczuciem kruchości życia jednostkowego.

Artykuł z numeru

Wpatrzeni w Europę

Wpatrzeni w Europę

Zło jest w każdym z nas.

Zło robimy sami.

Maria Peszek, Modern Holocaust

 

René Girard był myślicielem zwodniczym – wbrew swojej niechęci do postmodernizmu i wielości nieostatecznych interpretacji. Był również pisarzem nowoczesnym – dzięki uzależnieniu od aporii, paradoksów i ambiwalencji, które innym bezlitośnie wypominał. Nie dopatrywałbym się w tym niespójności: on sam poważał tylko tych, którzy potrafili przyznać się do awersji i animozji; postępował więc podobnie, pokazując, że nie był wolny od tego, co chciał przewalczyć. Jego tematem życia stała się przemoc oraz ściśle z nią powiązany mechanizm mimetyzmu. W rok po śmierci Girarda jego mroczne proroctwa o nadciągającej apokalipsie nabierają coraz większej istotności. Przemoc wróciła do Europy, a wraz z nią pragnienie odwetu, panika i bezradność. Girard z właściwą sobie bezpośredniością twierdził, że jego teorie mogą wyjaśnić również obecny kryzys, ponieważ opisują ni mniej, ni więcej jak tylko „prawdziwą zasadę losu ludzkiego”[1]. Mimo wszelkich zastrzeżeń, jakie sam wobec nich wysuwam, pozostaje we mnie niezwalczone poczucie, że za tym człowiekiem stała słuszność. W każdym razie jego rozmyślania krążyły wokół rdzenia rzeczywistości, czegoś niepowątpiewalnego, co nadawało jego pisarstwu niebywałą śmiałość, wręcz arogancką prowokacyjność, której zawdzięcza ono wiele uroku. Skoro przyznaję analizom Girarda, choć niekiedy wbrew sobie i warunkowo, tak duże znaczenie, to wolno mi dociekać, kiedy i dlaczego ów myśliciel zwodził czytelników, a kiedy zwodził samego siebie. A jeżeli zwiódł także siebie, czy doszło do tego w świadomości ryzyka, jakie od zawsze podejmował, czy raczej dopuszczał się samooszustwa, które pozwala pojednać się ze światem i śmiercią.

W minionej dekadzie Girard prawie nic nie publikował. Najważniejsza z ostatnich książek ukazała się w formie rozmowy w 2007 r. pt. Achever Clausewitz[2]. Co prawda, mistrz pozostawił po sobie szerokie grono uczniów i wyznawców, jednakże brakuje im śmiałości, by twórczo rozwijać teorię mimetyczną. Gubi ich niekiedy duch sekciarstwa. Parafrazując stwierdzenie z pracy Sacrum i przemoc dotyczące Freuda i psychoanalizy, trzeba by rzec, że Girard jest zbyt ważny, żeby pozostawić go girardystom, jak również – by ufać jemu samemu bez zastrzeżeń. Skąd jego istotność? Dlaczego teraz? Z uwagi na terroryzm, kryzys globalnej gospodarki, katastrofę ekologiczną i migracje oraz niefortunne, bliźniaczo symetryczne reakcje na te zjawiska w postaci fundamentalizmu religijnego, nacjonalizmu i rasizmu[3].

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się