Wspólną kampanię społeczną wierzących i niewierzących na rzecz szacunku i tolerancji wobec osób LGBT od samego początku uważałam za ważną, dobrą i społecznie pożyteczną ideę. Po zakończeniu akcji podtrzymuję tę opinię. Udział w promujących ją spotach redaktorów „Kontaktu”, „Tygodnika Powszechnego”, „Więzi” i „Znaku” nie jest sprawą przypadkową. „Wiara i tęcza” powstała sześć lat temu. Większość z nas zna tę wspólnotę chrześcijan LGBT od jej powstania. Sama, nie należąc do mniejszości LGBT, chciałam opowiedzieć, jak spotkania z wierzącymi lesbijkami, gejami, transpłciowymi siostrami i braćmi rozwinęły moje doświadczenie Kościoła i chrześcijaństwa.
Język, którego używamy do opisu rzeczywistości, kształtuje codzienne społeczne postawy silniej niż programowe dokumenty i oficjalne nauczanie Kościoła, do których sięga niewiele osób. To język buduje naszą wrażliwość, również chrześcijańską. Osoby homoseksualne przedstawiane są jako agresorzy, którzy dążą do zniszczenia tradycyjnej rodziny i małżeństwa, podczas gdy tak naprawdę to oni doświadczają realnej przemocy ze strony heteroseksualnej większości. W miejscu pracy z reguły nie ujawniają swojej orientacji z lęku przed zwolnieniem, utratą szansy na awans albo obawą, że otrzymają gorsze warunki pracy. Blisko co piąta osoba doświadczyła przemocy – była potrącana, uderzana, szarpana lub kopana, często przez znajomych ze szkoły lub uczelni. W akcji Przekażmy sobie znak pokoju chodziło o zainicjowanie zmiany – przede wszystkim zmiany języka. Jej cele nie były polityczne.
Kampanię oceniam jako udaną także dlatego, że nie doprowadziła do powstania nowych różnic, choć – co było nieuniknione – ujawniła te już istniejące.
Z ulic polskich miast znikają właśnie towarzyszące kampanii plakaty, a dyskusje, które toczyły się w ostatnich tygodniach, powoli milkną. To dobry moment, aby zebrać wnioski i podsumować tę akcję. Raz jeszcze przeczytałam krytyczne komentarze i ułożyłam je wokół kilku zasadniczych zagadnień, które wymagają dalszej rozmowy.
Dyskryminacja. Nic podobnego!
Pytanie najważniejsze dotyczy dyskryminacji. Czy osoby homoseksualne są w Polsce dyskryminowane ze względu na orientację, a postawa katolików może się do tego przyczyniać? Czy dokumenty Kościoła w ogóle uwzględniają taki rodzaj wykluczenia? „Powstaje pytanie – zastanawia się Marcin Przeciszewski – czy w Polsce rzeczywiście niezbędna jest specjalna kampania społeczna skierowana do osób wierzących, która ma na celu »przypomnienie, że z wartości chrześcijańskich wypływa konieczność postawy szacunku, otwarcia i życzliwego znabiseksualnych i transpłciowych«. Sugeruje to, że polscy katolicy mają z tym problem, a w naszym Kościele osoby homoseksualne doznają braku szacunku bądź podlegają innym formom dyskryminacji”.