Patriarcha zmarł w szpitalu Wojskowej Akademii Medycznej w Belgradzie, w którym przebywał dwa ostatnie lata. Na wieść o jego śmierci cała Serbia na kilka dni pogrążyła się w ogólnonarodowej żałobie. Przed cerkwią katedralną św. Michała Archanioła ustawiła się długa kolejka rodaków chcących oddać zmarłemu ostatni pokłon. Atmosfera na ulicach przywodziła na myśl polską żałobę po Janie Pawle II; i na krakowskiej Franciszkańskiej, i na belgradzkiej ulicy Księcia Michała podobny był też żal związany z odejściem ostatniego autorytetu, który jednoczył prawie cały naród. W komentarzach prasowych podkreślano wdzięczność, że w najtrudniejszym okresie swojej historii Serbowie mieli wśród siebie postać cieszącą się powszechnym uznaniem nie tylko we własnym kraju. Kilka dni później na pogrzeb patriarchy, obok oficjeli z wielu krajów Europy, przyjechało z Serbii i sąsiednich państw ponad 600 tysięcy ludzi.
Mawiał, że gdy umrze, chciałby najpierw spotkać się z ciotką, która w dzieciństwie, po śmierci rodziców, przejęła nad nim opiekę i po raz pierwszy zaprowadziła do klasztoru. Było to zaraz po tym, jak skończył podstawówkę w slawońskiej wsi Kućanci, w której – jeszcze jako poddany Franciszka Józefa – urodził się w 1914 roku pod nazwiskiem Gojko Stojčević. Choć nie sądził wtedy, że cały swój los zwiąże z religią, odtąd już na zawsze przesiąkł atmosferą życia monastycznego, którą wiele lat później wniósł nawet do pałacu patriarszego. W 1930 roku był już pewien swojej przyszłości: zapisał się do seminarium duchowego w Sarajewie, a po jego ukończeniu – na studia teologiczne w Belgradzie. Chciał leczyć i duszę, i ciało, ale studia medyczne uniemożliwił mu wybuch wojny.
W 1948 roku został wyświęcony na hierodiakona i przybrał imię Pavle. Prawosławni dostojnicy uznali go za obiecującego teologa i w Boże Narodzenie 1955 roku wysłali na studia teologiczne do Aten. Po ich ukończeniu otrzymał święcenia biskupie i pod koniec 1957 roku został władyką raszko-prizreńskim. Stanął na czele diecezji obejmującej Kosowo, przez Serbów nazywane Kosowem i Metochią – „krainą klasztorów”. Jego rodacy już wtedy stanowili tam wyraźną mniejszość, ale żelazna ręka Tity skutecznie dławiła potencjalny konflikt z Albańczykami.
Jednak kiedy 34 lata później Pavle przyjmował godność serbskiego patriarchy, Jugosławia właśnie zaczynała się rozpadać, a hierarchów Cerkwi już od dawna dzieliły poglądy na temat zaangażowania w politykę i poparcia pomysłu „Wielkiej Serbii” Slobodana Miloševicia. Konserwatywna w sprawach politycznych młodsza część kleru upatrywała dla siebie szans w nacjonalizmie; choć sam Milošević był ateistą – i w dodatku byłym komunistą – sojusz z nową władzą mógł, jej zdaniem, przynieść serbskiemu prawosławiu same korzyści.
Albański nacjonalizm w Kosowie niepokoił Cerkiew od początku lat 80. – dziesięć lat później do listy zmartwień dopisała jeszcze chorwackie odrodzenie narodowe, Serbom kojarzące się z czasami II wojny światowej i państwem Ante Pavelicia. Prawosławnych hierarchów, w tym patriarchę Pavla, najbardziej krytykowano jednak na Zachodzie za ideologiczne zaangażowanie w Bośni, w której wielu księży czynnie popierało Radovana Karadżicia. Jemu samemu zależało na względach Cerkwi: poczucie przynależności do tej samej wspólnoty religijnej było dla bośniackich Serbów głównym spoiwem wspólnej tożsamości. Przyjaźń z biskupami miała również wzmocnić pozycję Karadżicia w stosunku do możnego patrona z Belgradu – przez cały okres trwania wojny w Bośni stosunek tamtejszych Serbów do Miloševicia wyznaczała bowiem w dużej mierze nieufność i obawa, że kiedy nadarzy się ku temu okazja, ten poświęci ich interesy dla utrzymania własnej władzy. Dla wielu duchownych Karadżić, który za Tity otwarcie mówił o swojej religijności i nie miał komunistycznej przeszłości, był dużo łatwiejszy do zaakceptowania niż Milošević. W serbskiej części Bośni nauczanie religii w szkołach było obowiązkowe, a Cerkiew cieszyła się wyjątkową estymą.