Przez przypadek znajdą się w złym miejscu i czasie – czy zostaną równo, adekwatnie i sprawiedliwie potraktowane? Skoro za kradzież wartego 99 gr wafelka chorujący człowiek może u nas pójść do więzienia, takie pytanie wydaje się, niestety, wciąż uzasadnione. Gdy raz wpadnie się w urzędniczą machinę i ma się pecha nie mieć odpowiedniego statusu społecznego, natychmiast traci się sporo praw, a z pewnością szans. I dopóki testy psychologiczne zastępują rozmowę, a kuratorzy i sędziowie mają gotowe odpowiedzi, zanim porozmawiają z człowiekiem, dopóki nie zacznie być ceniona rzetelność i empatia, a nie szufladkowanie i odsyłanie „spraw” sprzed oczu, dopóty wciąż trudno będzie stosować w praktyce zasadę równości i prawo do godnego i dobrego życia.
Młodzi niewiele się różnią od dorosłych z czasów, kiedy sami byli młodsi, zmieniły się tylko realia, oprzyrządowanie, scenografia. Żyjemy w świecie, w którym najbardziej liczy się to, co nierealne, atrakcyjne i wymienialne na walutę takich lub innych polubień. Macocha Julii Magda wspomina, jak potrafiła w młodości pojechać na drugi koniec Polski po dwóch rozmowach z budki telefonicznej z nieznanym sobie chłopakiem, dziś mieszkamy w komórkach, emotikonach i hashtagach, naiwność (odwaga?) w podążaniu za pragnieniami pozostają jednak takie same, problemy zresztą też, dorośli i młodzi są tak samo samotni, podobnie zależni od oceny innych, nieradzący sobie i zagubieni, łapczywie poszukujący uznania w grupie i więzi z bliskimi, podobnie psujący to, co mają pod nosem, wierzący w miraże i tańce z gwiazdami. Z tą jednak różnicą, że dorosłym o wiele trudniej przyznać się do błędu, zmienić raz obraną drogę, sposób myślenia i oceny – są usztywnieni i zamknięci, bo w ten sposób rozumieją powagę i dorosłość. Nie ma szczególnie trudnego wieku, w każdym ma się problemy, tyle że dorośli je wypierają i szukają słabszych, w porównaniu z którymi czują się lepiej – nastolatki wydają się tu dobrymi kozłami ofiarnymi.
Gdy Magda prowadzi młode przyjaciółki na film o problemach nastolatek, same zainteresowane komentują z rezygnacją, że nawet się nie pośmieją, bo pewnie będzie śmiertelnie poważnie – przepis na taką opowieść jest bowiem prosty: wszystko kończy się alienacją, wczesną ciążą lub samobójstwem, a winni są rodzice, Internet i środowisko rówieśnicze. Na szczęście Ma być czysto jest zupełnie inne, pozbawione klisz, epatowania oraz efektownych diagnoz i łatwych recept. Z poczuciem humoru i bezpretensjonalnie mówi o poważnych i trudnych sprawach, pokazując niepolukrowaną, nieprzejaskrawioną codzienność. I wskazuje na bohaterów, którym wciąż udaje się chować w cieniu: wychowawczo-resocjalizujące instytucje państwa.
Dobra książka, ze świetną dedykacją: „Dziewczynom, o których mówi się źle”, tytułem i okładką, ale też nieśmiertelną (oby niedługo) frazą od wydawcy na czwartej stronie okładki, gdzie czytamy, że oto mamy przed sobą powieść, która „opowiada o Polsce, jakiej prawie nie znamy. O brudzie prowincji, gdzie o być albo nie być może zadecydować złośliwa plotka”. Naprawdę? W metropolii nie znają brudu i plotek, które zmieniają życie? W Warszawie i Krakowie ma być czysto, więc jest czysto? Klasizmu nie zauważono nawet na okładce książki o klasizmie, ale Ma być czysto wzbudza nadzieje, bo gdy kawałek świata jest uczciwie (z wielu perspektyw, bez czarno-białych okularów i sponsorowanych lekarstw) opowiedziany, rodzi się nadzieja na zmiany.