Standardową odpowiedzią na zasadniczy dla ludzkiego życia bezmiar możliwości jest nerwica. Jest to wariant tyleż powszechny, co niepożądany, bo zakłada, że po „mogę wszystko” nieuchronnie następuje „a zwłaszcza nic”.
Wariant pożądany – zakładający poskromienie nieskończonej przygodności życia, „powstanie nowego spojrzenia na świat, nowego idiolektu” (s. 124) – został jednak w książce Polaka opisany zbyt oględnie, żeby wywołać u czytelnika „poczucie nowości”. Dla miłośnika psychoanalizy wizja potencjalnego wyjścia poza neurozę, a więc poza ustanowioną przez samego siebie relację podległości wobec status quo, trąci już nieco myszką: „Szczęśliwym końcem upodmiotowienia jest podmiot radosny, który w pełni akceptuje swoje przygodne pragnienie oraz swoją własną historię” (s. 173). Posługując się tą czy inną konceptualizacją „przekroczenia fantazji”, Polak mimowolnie pokazuje jednak, że „teoriopraktyczne” rozwiązania psychoanalizy, kiedy wykastruje się je z ładunku polityczności, potencjalnej sprawczości i społecznego przełożenia, stają się wyłącznie pustą, choć niewątpliwie rozkoszną gadaniną – zaczynają przypominać prymitywny coaching.
Książka Polaka najciekawsza jest nie w momentach terapeutycznych; nie wtedy gdy autor polemizuje z Meillassoux, Pascalem i Kierkegaardem, gdy twórczo streszcza streszczenia Lacana czy dyskutuje z Nietzschem, tylko tam gdzie wciela się w krytyka literackiego i pozwala mówić prozie Bernharda. Pewnie nie oswaja tym żadnej traumy, ale przynajmniej leczy niejeden kompleks, przekonując, że literatura jest mądrzejsza od filozofii.
_
Marcin Polak
Trauma bezkresu. Nietzsche, Lacan, Bernhard i inni
Wydawnictwo Universitas, Kraków 2016, s. 242