Piotr Kubasiak: Pan Profesor wskazuje często na dwie główne zasady – swoiste filary bezpieczeństwa europejskiego w XXI w.: nienaruszalność granic i poszanowanie prawa narodów do swobodnego stanowienia o własnym porządku politycznym. Czy po zajęciu przez Rosjan Krymu widzi Pan Profesor możliwość dialogu z Rosją?
Adam Daniel Rotfeld: Dialog jest nie tylko możliwy, ale i konieczny. Rosja nie zniknie. O jej stosunku do Ukrainy decyduje nie tyle układ sił czy zagrożenie wojskowe, ile postrzeganie miejsca i roli Ukrainy w procesie odbudowy rosyjskiego imperium. Wśród rosyjskich elit politycznych dominuje przekonanie, że większe niebezpieczeństwo grozi ich krajowi w wyniku potencjalnego rozpadu wewnętrznego niż napaści zewnętrznej.
Nie ma dziś żadnego państwa, które chciałoby prowadzić wojnę z Rosją. Kraj ten nigdy w historii nie miał równie bezpiecznych zachodnich granic jak dziś – w drugiej dekadzie XXI w.
Poczucie zewnętrznego zagrożenia ma służyć konsolidacji społeczeństwa wokół prezydenta Putina, który skupił w swoim ręku pełnię władzy i sprawuje ją w sposób autorytarny i niekontrolowany. Rosyjscy przywódcy wiedzą, że wojska NATO nie zaatakują ich kraju. Obecność tych wojsk na terytoriach państw członkowskich stanowi element strategii odstraszania, a nie zastraszania. Tworzenie klimatu ciągłego zagrożenia jest częścią składową cynicznej gry i propagandy, nie zaś odpowiedzią na zewnętrzne niebezpieczeństwa, które – jeśli nawet istnieją – to tylko na południu Rosji i Dalekim Wschodzie.
Rzeczywiste zagrożenia mają charakter wewnętrzny. Składają się na nie niedorozwój, słaba infrastruktura oraz potencjalny rozkład państwa. Prezydent Putin boi się powtórzenia sytuacji, kiedy w wyniku słabości wewnętrznych rozpadł się Związek Radziecki. Rozumowanie Putina i jego otoczenia opiera się na założeniu, że coś, co raz już się wydarzyło, może zdarzyć się ponownie. Strategia oblężonej twierdzy sprowadza się do tego, by temu zapobiec. Rozpadowi można przeciwdziałać na dwa sposoby: rozpoznać przyczyny choroby państwa, postawić właściwą diagnozę i rozpocząć kurację, czyli reformy.
Druga możliwość: nie zajmować się prawdziwymi przyczynami, ponieważ są one znane, i kontynuować kurs, który zapewnił obecnym elitom monopol władzy. Autorytaryzm ukształtowany w Rosji po upadku Związku Radzieckiego eliminuje ze swej istoty alternatywę władzy. Jeśli takiej alternatywy nie ma, to wcześniej czy później władza ulega demoralizacji. Taki system może trwać długo, nawet 50 czy – jak to się stało po bolszewickim przewrocie – 70 lat. Niemniej wcześniej czy później dojdzie do upadku. Historia pokazuje, że to nie zewnętrzni ani wewnętrzni wrogowie, ale życie wymusza zmianę. Zapewne pamięta Pan, że obecny przywódca Rosji po objęciu władzy ciągle operował słowem „modernizacja”.