Gdy słucham Bacha, wierzę.
Emil Cioran[1]
Eric T. Chafe, amerykański muzykolog, 30 lat temu konstatował: „Wśród najdynamiczniej rozwijających się nurtów badań twórczości Bacha znalazła się teologia (…). Zważywszy na rozmiary tego zjawiska, jest to fenomen XX w.”[2]. Dziś już wiadomo, że także wieku XXI. Tradycyjna i internetowa biblioteka ze studiami nad teologiczną muzyką Jana Sebastiana stale się rozrasta, również za sprawą samego Chafe’a, z jego klasycznymi już pracami o kantatach i Pasji według św. Jana.
Tymczasem w ostatnich dwóch dekadach dynamika poszukiwań teologii w twórczości Bacha, chyba największego muzycznego teologa w dziejach sztuki dźwięku, pociągnęła za sobą zjawisko podobnych badań nad twórczością innych kompozytorów, takich jak Hildegarda z Bingen, Mozart, Beethoven, Mahler, Hindemith, Penderecki czy Pärt. W badaniach tych zakłada się, że muzyka, wokalna i instrumentalna, łącząc w sobie wymiary kontemplacji, refleksji i racjonalności, może wyrażać treści pozamuzyczne. Ponieważ jednak sami muzycy zwykle nie są profesjonalnymi teologami i nie piszą muzyczno-teologicznych traktatów, a również nie zostawiają potomnym wypowiedzi o teologii „zapisanej” w swojej muzyce, badania te nierzadko mają charakter hipotetyczny. Przybierają postać muzykologicznego – ale z pomocą innych nauk, jak historia, antropologia czy filozofia – wypatrywania „zakodowanych” w muzyce idei i intuicji teologicznych. Poważną część badań stanowi odtwarzanie religijnego życia kompozytorów, ich duchowych pytań, poszukiwań, radości i smutków. Kluczowe znaczenie przypada historycznej rekonstrukcji środków muzyczno-retorycznych i pozamuzycznych, które kompozytorzy mieli pod ręką lub które sami tworzyli i rozwijali, by z ich pomocą „pisać” muzyczną teologię.
Badania nad teologią w muzyce poważnej dopiero się rozpędzają, zrozumiałe więc, że spotykają się z niedowierzaniem nieprofesjonalnych miłośników muzyki, ale i z krytyką specjalistów. W odniesieniu do analiz twórczości samego Jana Sebastiana już w 1988 r. Hans Heinrich Eggebrecht, wybitny niemiecki muzykolog, pisał: „Komponowanie było dla Bacha wiedzą – ale nie teologii muzycznej, lecz kompozycji (…), tworzenia wysokiej muzyki”[3]. Badaniom tym zarzuca się – w części wypadków słusznie – myślenie życzeniowe, metodologiczne nadużycia, teologiczne rozpasanie.
Wobec faktu, że teologię odkrywa się już nie tylko w sakralnej muzyce wokalnej (której warstwa słowna ma znaczenie teologiczne) czy w instrumentalnej opatrzonej religijnymi tytułami (które sugerują interpretację teologiczną), ale także w czysto instrumentalnej, nawet tej uchodzącej za świecką, stawia się pytania o zasadność i granice poszukiwań teologii w muzyce.