Fakt, że kobiety zaczynają tworzyć na tych samych prawach co mężczyźni i że są akceptowane również przez mainstream, jest czymś, co mnie cieszy. Na pewno nie miałam takiego poczucia jako nastoletnia odbiorczyni. Właśnie! Warto tu wspomnieć także o czytelniczkach. Kiedy byłam młodsza, niemal cała podaż komiksowa – oferta sklepów, targów – była skierowana do męskiej publiczności. To nie było przyjazne środowisko dla dziewczyn. Zmiana dokonuje się powoli – przez targi Comic Arts Brooklyn, londyński ELCAF czy boloński BilBolBul przewija się już jednak tyle samo dziewczyn (autorek i czytelniczek) co chłopaków.
Podejrzewam, że wiele autorek podczas tworzenia komiksów myśli o odbiorcy światowym, niekoniecznie o polskim – mówię także w swoim imieniu. W związku z tym rzadko zastanawiam się, czy akurat w Polsce jest jeszcze miejsce na jakiś temat. Dla mnie punktem odniesienia jest to, co wydaje się u nas, ale też we Francji, USA, Wielkiej Brytanii. Choć pojawiają się oczywiście tematy, które są wyjątkowo nośne w Polsce lub tak bardzo zanurzone w lokalności, że trudno byłoby je przeszczepić na światowe rynki lub w ogóle przetłumaczyć.
O tym, dla jakich tematów jest miejsce w mainstreamie, decydują działy marketingu i sprzedaży dużych wydawnictw, nie twórcy. I tutaj za-pewne przełamywanie barier idzie trochę trudniej. Jakkolwiek imponujące marketingowe sukcesy takich publikacji jak Goodnight Stories for Rebel Girls (choć to akurat nie komiks, ale ilustrowana książka o prawdziwych „superbohaterkach”) pokazują, że jest ogromne zapotrzebowanie na publikacje skierowane bezpośrednio do kobiet / dziewczynek, w sektorach, które tradycyjnie były „dla chłopaków”, lub bez wskazania na płeć.
Mój ogląd rynku jest bardzo fragmentaryczny, nie czytam regularnie komiksowych nowości – ale wśród koleżanek po fachu mam taką, która pracuje w tej chwili nad książką dotyczącą handlu bronią w krajach Afryki Północnej, i taką, która rysuje poetyckie komiksy o trudach wchodzenia w dorosłość.
Produkcja komiksów jest ogromna i bardzo różnorodna, wystarczy przejrzeć, nawet pobieżnie, Internet lub przejść się na targi komiksowe, na których twórcy i twórczynie sprzedają swoje ziny. Wydaje mi się, że na poziomie komiksowej społeczności mamy pełną różnorodność: tematykę LGBTQ (chociaż chyba na razie nie ma wielu komiksów o doświadczeniu transseksualnym), rasową, religijną, eksploracje kobiecej seksualności (przez lata w komiksie całkowicie zawłaszczonej i eksploatowanej, a teraz przywracanej kobietom choćby w polskiej Istocie), macierzyństwo. Inna sprawa, ile z tych tematów następnie przebija się do wydawnictw i jest publikowanych w oficjalnym, „papierowym” obiegu.