Rozpoczniemy od wyznania – jeszcze do niedawna główną osią tego tekstu miały być wspomnienia Łemków, którzy przeżyli akcję „Wisła”. Jednak uczestnictwo w tegorocznych łemkowskich obchodach 70. rocznicy tych wydarzeń zweryfikowało te założenia. Zdałyśmy sobie sprawę, że pamięć o akcji „Wisła” utknęła w pamiętnikach, stała się przedmiotem sesji naukowych i te narracje jej nie aktualizują. Pomija się w nich pracę pamięci następnych pokoleń, które w historię swojej rodziny mają wpisane tak tragiczne wydarzenia. Wreszcie zastanawiałyśmy się, kto i jak będzie pamiętał o akcji „Wisła” w kolejnym pokoleniu. Najważniejsze stało się dla nas znalezienie odpowiedzi na pytanie, jak wpływa ona na ludzi w naszym wieku, wnuków uczestników ówczesnych wydarzeń (którzy w debacie publicznej i tak często są pomijani, ponieważ przesiedlenia z 1947 r. są rozpatrywane przez pryzmat polsko-ukraińskiej polityki międzynarodowej i historycznej, z pominięciem mniejszości, dla której akcja „Wisła” była jednym z kluczowych wydarzeń w XX w.). Naszą intuicję (trochę na przekór) poparł Antoni Kroh, badacz ludów karpackich, który w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego” (2017, nr 21) Polityczni Rusini powiedział: „Na podobnych [do łemkowskich obchodów 70. rocznicy akcji „Wisła” – przyp. red.] uroczystościach widzę ciągle te same twarze, z roku na rok coraz starsze”. Przeglądając zdjęcia z obchodów, zdałyśmy sobie sprawę, że wielu z nas wpada w pułapkę romantyzowania wizerunku współczesnych Łemków, nerwowo wypatruje bezpiecznych odniesień do folkloru i swoje poszukiwania kończy na podobnym do Indianina Łemku w czusze z czarno-białego zdjęcia Romana Reinfussa. Trudniej jest zauważyć wnuków uczestników akcji „Wisła”, dla których to wydarzenie też jest konstytutywne – wokół niego toczyły się rodzinne opowieści, spory, często było ono okryte tajemnicą. A przecież środowisko młodych Łemków i Łemkiń daleko wykracza poza obrazy utrwalone na przedwojennych fotografiach: prężnie (choć nie na wielką skalę) działa, ma swój żywy język oraz kulturę i przechowuje pamięć o akcji „Wisła”, ale tę pamięć aktualizuje, buduje na niej tożsamość, która chce patrzeć w przyszłość.
Poniekąd udało nam się utrzymać pierwotny zamysł – od reprezentantów młodego pokolenia otrzymałyśmy wspomnienia odziedziczone po pradziadkach, dziadkach, rodzicach, ale dowiedziałyśmy się też, kim są wnukowie uczestników tych wydarzeń, co robią z tą pamięcią, jaką narrację przekazują dalej, a przede wszystkim, jak to wydarzenie wpłynęło na to, kim są. Wybrałyśmy sześć różnych historii Łemków, pół-Łemków, Łemków odzyskanych, Łemków niepewnych, które akcja „Wisła” wiąże na bardzo różnych poziomach.
Ciągle jestem tu nowa
Marta: Z Anną Maślaną poznałam się na studiach łemkowskich. Szybko okazało się, że mamy podobne historie – jesteśmy Łemkiniami, ale nie do końca mamy pewność, co to znaczy. Anna wiedziała o Łemkach dużo więcej ode mnie, opowiadała o swoich doświadczeniach z pracy w sanockim skansenie, rozmawiała ze swoją babcią Łemkinią o tym, czego uczyła się na studiach, potrafiła wymienić elementy tradycyjnego łemkowskiego stroju, rozpoznawała ikony. Anna przygotowuje doktorat z języka łemkowskiego. Dzwonię do niej zawsze w razie problemu językowego – nie dość, że zna odpowiedź na każde pytanie, to jeszcze jest w stanie odtworzyć historię zmian wprowadzanych do języka łemkowskiego w ostatnim czasie. Najprawdopodobniej jako jedyna osoba na świecie.