fbpx
Radosław Kobierski lipiec-sierpień 2017

Sztuka kolażu

Pozwolę sobie na pewną prze¬wrotność i omawiając tom wierszy, zacznę od obrazów. A ściślej – od tego, co wytwarza się na linii tekst–obraz.

Artykuł z numeru

Kim jestem, kiedy podróżuję?

Kim jestem, kiedy podróżuję?

Wiersze „ilustrowane” to rzadki okaz w historii edycji poezji w Polsce, nie mówiąc już o ścisłej konwer­gencji – kiedy fotografia czy inne prace wizualne współpracują z teks-tem literackim. Zazwyczaj autorzy realizują własne koncepcje; zapewne w wielu miejscach idee się spoty­kają, częściej jednak się rozchodzą. Panama smile Agnieszki Wolny-Ham­kało i prace Tomasza Damma należą do tych nielicznych i całkiem wyraź­nych przykładów ścisłej relacji. Cudu przypadkowej komplementarności. Oboje stosują tę samą metodę – tech­nikę kolażu. Wprowadzają osobliwe napięcie w obrębie czasu, między porządkiem naturalnym i kultu­rowym, tradycyjnym i nowoczesnym, prywatnym i politycznym, w prze­strzeni władzy i uległości, a nawet w obszarze barw – między mono­chromatycznym i kolorowym (za to pierwsze w Panama smile odpowia­dają flashbacki i organiczny niedobór światła). Jednak najściślejsza relacja zachodzi głębiej. Wolny-Hamkało poszukuje w języku tego, co nieoczy­wiste – dzięki temu generuje serie metafizycznych wstrząsów, tąpnięć w obrębie codzienności, Damm zderza ze sobą obrazy odległe i zupełnie nieoczekiwane i robi to dokładnie w tym samym celu. Nie chodzi przy tym o to, żeby tę codzien­ność przejąć, dokonać totalnego abor­dażu. Nie chodzi tu ani o perswazję, ani tym bardziej o poetycką perwersję. Wolny-Hamkało (jak zawsze) docenia rolę banału, mało tego – uświęca go, w sposób niezwykle subtelny nadaje mu wyższą rangę.

W ogóle „dyskrecja” to słowo klucz do Panama smile. A przynaj­mniej jeden z kluczy. Tak jak dyskretna (ale znacząca) jest różnica między uśmiechem Duchenne’a a Pan Am Smile, jak subtelne potrafią być dialek­tyka wyboru i konieczności – między tym, co wybieramy, a tym, co jest dla nas dobre, polityczne i kulturowe gry, w których wszyscy, chcąc nie chcąc, uczestniczymy – w taki bowiem sposób przedstawia je poetka i to ją odróżnia od twórców bardziej zaan­gażowanych, którzy rejestrują owe gry w ich radykalnych odsłonach i wymia­rach. I wreszcie – różne autorskie stra­tegie zacierania śladów w tekście (świecie), w którym wszystko jest na sprzedaż. Konfesja, codzienna intym­ność czy też intymność codzienności – owszem, ale na własnych zasadach.

Panama smile jest również zapisem zmian. Zarówno w mikro­skali, jak i makroperspektywie – jeśli uznać za nie doświadczenie ciała oraz doświadczenie społeczne, które reprezentuje miasto (i jego narracje). Małe rewolucje odbywają się również dyskretnie. Umiera ulubiony antykwa­riusz, miasto zajmuje ogród, miłość wycieka do sieci, zwalniają dyrektora teatru, kasa koncentruje się na koncie i z konta odpływa, nawet kwiaty nie pachną jak kiedyś, ktoś pali w kominku domami dla lalek i niczym archeolog bada coraz niższe warstwy rodzinnej historii. Jednak zmiany dotyczą przede wszystkim relacji, tak zbiorowych, jak i intymnych, oscylacji między obumie­raniem i afirmowaniem, zbliżeniem i oddaleniem. Wolny-Hamkało wpro­wadza nas w centrum dialogu, który jest pierwotny wobec samego tekstu literackiego; wiersz jest zaledwie chwilowym zanurzeniem w komu­ nikacyjnym bezmiarze, krótką trans­misją bez priorytetów (ponieważ wszystko jest / może być ważne). W zgodzie z logiką powyższego, ale także w związku ze strategią zacie­rania śladów otrzymujemy coś wyrwa­nego z szerszego kontekstu i niejed­nokrotnie pozbawionego puenty. Nie ma w Panama smile miejsca na cyniczną grę ze współczesnością. Jest za to sporo bolesnej ironii. Jej boha­terzy śmieją się, bo chcą śmiechem coś ukryć, coś nim „zagadać”. Śmiech jest formą agresywnego retuszu. Publiczność śmieje się na spektaklach w ramach teatralnej konwencji, ktoś śmieje się jak kogut. Wyobrażam sobie, że każdy taki akt jest właśnie wariacją na temat Pan Am. Na drugim biegunie „są kraje, w którym człowiek jest tylko człowiekiem”. Mniejsza o to, czy to utopia czy nie. Panama smile jest rów­nież wyrażoną nie wprost tęsknotą za tymi krajami.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się