Figury te się różnią, ale nie muszą się wykluczać. U Hegla – chętnie krytykowanego w XX w. – myślenie dopiero wtedy właściwie myśli siebie, gdy znosi miarodajność tego, co wobec niego inne, a następnie neguje także samowystarczalność podmiotu myślącego. Radykalna filozofia XX w. natomiast – filozofia dialogu, Lévinas, Derrida – stawia akcent na myślenie innego, dyskredytując myślenie myślące samo siebie.
Książka Myślenie dramatyczne sytuuje się między dwiema figurami refleksji nad innością: z jednej strony odwołuje się do dialogików: Bubera, Rosenzweiga, Lévinasa i Tischnera; z drugiej jednak strony do Heideggera. To niezdecydowanie skutkuje poważnymi nieścisłościami. Wprawdzie formalnie zarówno u dialogików, jak i u Heideggera chodzi o myślenie wychylone ku innemu, jednak w obu przypadkach oznacza to coś strukturalnie odmiennego. Inne, które daje do myślenia Heideggerowi, jest przecież zarazem tym, co najbardziej własne dla myślenia (Innigkeit). W konsekwencji myślenie, paradoksalnie, myśląc swoje inne, staje się sobą, a myśląc samo siebie, myśli swoje inne. Tymczasem u dialogików inne – to Drugi, z definicji nieredukowalny do myślenia. Myślenie musi zatem zrezygnować z bycia u siebie, aby zrobić miejsce Drugiemu. Oba rodzaje filozofowania bezsprzecznie konstruują szczególną „przestrzeń”, którą można za Kotem nazwać Pomiędzy, jednakże za każdym razem jej konstytucja jest odmienna.
Rozprawa Kota nie chce być monografią myślenia dramatycznego, lecz samym myśleniem. Ambicja godna prawdziwego filozofa. Autor twierdzi, że jeżeli myślenie jest myśleniem, musi być dramatyczne. Czy w tym przypadku rzeczywiście takie jest? Odpowiedź nie jest prosta, ponieważ programowo Kot nie formułuje precyzyjnego kryterium. Sam twierdzi, że książka jest zapisem takiego myślenia, ponieważ krąży w wielorako określonym Pomiędzy, oscylując wokół Najpoważniejszego. Może tak być. W obliczu kontaminacji obu figur w książce Kota bardziej zastanawia jego powolne rozstawanie się z Tischnerem. Na początku jest on głównym patronem, aby stopniowo ustępować miejsca innemu mistrzowi, a na końcu niemal całkiem zniknąć. To prawdopodobnie jest dramat, wokół którego krąży cała rozprawa (autor we Wprowadzeniu sygnalizuje, że w niespójności między zamiarem a jego realizacją najlepiej można dojrzeć samo myślenie; mierzę więc książkę jej wewnętrzną miarą). Dramat polega na rozdarciu: z jednej strony zobowiązanie wobec swego mistrza, Tischnera, z drugiej – ewidentne ukąszenie przez Heideggera. Dramat wyłania się z niemożliwości uzgodnienia, z niedyskursywnej konieczności odrzucenia Heideggera (czyli niewynikającej ze sporu z Heideggerowską „rzeczą myślenia”) i niemocy myślenia po Tischnerowsku. Dramat Kota rozgrywa się w przestrzeni pomiędzy myśleniem pod dyktando Heideggera a Tischnerowską niezgodą na Heideggerowskie Bycie. Nierozróżnienie Innego jako tego, co najbardziej własne dla myślenia, od Innego jako Drugiego – a także mowy jako „zagadywania” pochodzącego z wnętrza mowy od rozmowy jako odpowiedzi na mowę Drugiego – jest chyba następstwem imperatywu zasypania przepaści między mistrzami. W tym kontekście uderza w książce brak sporu, agonu, kwestionowania, niezgody, stawiania zarzutów, formułowania oskarżeń. Wiemy przecież, że bez tego nie ma myślenia.