fbpx
Łukasz Kołoczek lipiec-sierpień 2017

Między Tischnerem a Heideggerem

Myśl myśląca samą siebie – to figura odnosząca się zarówno do boga u Arystotelesa, jak i do ducha absolutnego u Hegla. W filozofii od zarania obecna jest również figura przeciwna: myśl myśląca swoje inne, np. świat lub Boga.

Artykuł z numeru

Kim jestem, kiedy podróżuję?

Kim jestem, kiedy podróżuję?

Figury te się różnią, ale nie muszą się wyklu­czać. U Hegla – chętnie krytykowa­nego w XX w. – myślenie dopiero wtedy właściwie myśli siebie, gdy znosi miarodajność tego, co wobec niego inne, a następnie neguje także samowystarczalność podmiotu myślącego. Radykalna filozofia XX w. natomiast – filozofia dialogu, Lévinas, Derrida – stawia akcent na myślenie innego, dyskredytując myślenie myślące samo siebie.

Książka Myślenie dramatyczne sytuuje się między dwiema figurami refleksji nad innością: z jednej strony odwołuje się do dialogików: Bubera, Rosenzweiga, Lévinasa i Tischnera; z drugiej jednak strony do Heideg­gera. To niezdecydowanie skutkuje poważnymi nieścisłościami. Wpraw­dzie formalnie zarówno u dialogików, jak i u Heideggera chodzi o myślenie wychylone ku innemu, jednak w obu przypadkach oznacza to coś struktu­ralnie odmiennego. Inne, które daje do myślenia Heideggerowi, jest przecież zarazem tym, co najbardziej własne dla myślenia (Innigkeit). W konse­kwencji myślenie, paradoksalnie, myśląc swoje inne, staje się sobą, a myśląc samo siebie, myśli swoje inne. Tymczasem u dialogików inne – to Drugi, z definicji nieredukowalny do myślenia. Myślenie musi zatem zrezygnować z bycia u siebie, aby zrobić miejsce Drugiemu. Oba rodzaje filozofowania bezsprzecznie kon­struują szczególną „przestrzeń”, którą można za Kotem nazwać Pomiędzy, jednakże za każdym razem jej kon­stytucja jest odmienna.

Rozprawa Kota nie chce być monografią myślenia dramatycz­nego, lecz samym myśleniem. Ambicja godna prawdziwego filozofa. Autor twierdzi, że jeżeli myślenie jest myśleniem, musi być dramatyczne. Czy w tym przypadku rzeczywiście takie jest? Odpowiedź nie jest prosta, ponieważ programowo Kot nie for­mułuje precyzyjnego kryterium. Sam twierdzi, że książka jest zapisem takiego myślenia, ponieważ krąży w wielorako określonym Pomiędzy, oscylując wokół Najpoważniejszego. Może tak być. W obliczu kontami­nacji obu figur w książce Kota bardziej zastanawia jego powolne rozstawanie się z Tischnerem. Na początku jest on głównym patronem, aby stopniowo ustępować miejsca innemu mistrzowi, a na końcu niemal całkiem zniknąć. To prawdopodobnie jest dramat, wokół którego krąży cała rozprawa (autor we Wprowadzeniu sygnalizuje, że w nie­spójności między zamiarem a jego realizacją najlepiej można dojrzeć samo myślenie; mierzę więc książkę jej wewnętrzną miarą). Dramat polega na rozdarciu: z jednej strony zobowią­zanie wobec swego mistrza, Tisch­nera, z drugiej – ewidentne ukąszenie przez Heideggera. Dramat wyłania się z niemożliwości uzgodnienia, z niedy­skursywnej konieczności odrzucenia Heideggera (czyli niewynikającej ze sporu z Heideggerowską „rzeczą myślenia”) i niemocy myślenia po Tischnerowsku. Dramat Kota rozgrywa się w przestrzeni pomiędzy myśleniem pod dyktando Heideg­gera a Tischnerowską niezgodą na Heideggerowskie Bycie. Nierozróż­nienie Innego jako tego, co najbar­dziej własne dla myślenia, od Innego jako Drugiego – a także mowy jako „zagadywania” pochodzącego z wnę­trza mowy od rozmowy jako odpo­wiedzi na mowę Drugiego – jest chyba następstwem imperatywu zasypania przepaści między mistrzami. W tym kontekście uderza w książce brak sporu, agonu, kwestionowania, nie­zgody, stawiania zarzutów, formuło­wania oskarżeń. Wiemy przecież, że bez tego nie ma myślenia.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się