Udział w tej ankiecie to dla mnie impuls, aby dokonać osobistego duszpasterskiego rachunku sumienia. Moją refleksję pragnę przedstawić w czterech punktach: szacunek dla osoby, której towarzyszę w roli duszpasterza, szacunek dla doktryny, szacunek dla osobistych decyzji oraz szacunek dla jedności Kościoła. To, co łączy te cztery filary w posłudze duszpasterskiej, ma swoje źródło w postawie szacunku. Jestem przekonany, że delikatność i współczujące zrozumienie stanowi szansę na budowanie mostu, a nie barykady w duszpasterskiej relacji.
Za fundamentalne uważam pytanie, co jest celem życia duchowego. Papież Benedykt XVI w encyklice Deus caritas est napisał: „Uwierzyliśmy miłości Boga – tak chrześcijanin może wyrazić opcję swego życia. U początku bycia chrześcijaninem nie ma decyzji etycznej czy jakiejś wielkiej idei, jest natomiast spotkanie z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje życiu nową perspektywę, a tym samym decydujące ukierunkowanie”. Krótko mówiąc, celem życia duchowego jest żywarelacja z Bogiem, który jest Miłością i Miłosierdziem. Relacja, która karmi się spotkaniem z Bogiem i w której urzeczywistnia się zbawienie, stanowi wartość sama w sobie. Wzrostowi osobistej relacji konkretnej osoby z Bogiem ma służyć posługa duszpasterska, która realizuje się w duchowym towarzyszeniu.
Szacunek dla osoby
Słowo „afirmacja” pochodzi od łacińskiego „affirmare”, które znaczy czynić mocnym, umacniać. Co umacniać w duszpasterskim spotkaniu? Bez wątpienia godność osoby ludzkiej, która jest ikoną Boga. Św. Jan Paweł II podczas wizyty w siedzibie UNESCO (2 czerwca 1980 r.) z wielką siłą przekonania powiedział: „Ażeby tworzyć kulturę, trzeba do końca i integralnie widzieć człowieka jako szczególną, samoistną wartość, jako podmiot związany z osobową transcendencją. Trzeba tego człowieka afirmować dla niego samego, nie dla jakichkolwiek innych racji czy względów – jedynie dla niego samego! Trzeba tego człowieka po prostu miłować dlatego, że jest człowiekiem – trzeba wymagać dla niego miłości ze względu na szczególną godność, jaką posiada”. Mówiąc te słowa, papież miał na uwadze nie człowieka „abstrakcyjnego”, ale rzeczywistego, „konkretnego”, „historycznego”, będącego jedynym i niepowtarzalnym „ja”, mężczyzną lub kobietą. Warto podkreślić, że osoba jest wartością samą w sobie, niezależnie od jej seksualnej orientacji. Heteroseksualność nie jest niczyją zasługą ani homoseksualność winą kogokolwiek. Nie ma podstaw do wywyższania się z powodu heteroseksualności czy poniżania z powodu homoseksualności.
Każda osoba zasługuje na szacunek pomimo swojej niedoskonałości, słabości, ograniczeń, a nade wszystko pomimo swojej grzeszności. Nawet wtedy gdy popełniamy zło w znaczeniu moralnym, nie tracimy osobowej godności. Krótko mówiąc, każdy jest godny miłości. A patrząc sercem oświetlonym wiarą, każdy jest cenny w oczach Boga, bo go stworzył, odkupił i uczynił dziedzicem życia wiecznego. Więcej, Bóg chce każdego z nas, bo jak może być Ojcem bez syna czy córki? Pasterzem bez owcy? Przyjacielem w pojedynkę?