fbpx
fot. Fundamentals od Magnetic Resonance
z Jackiem Klinkowskim rozmawia Anna Mateja listopad 2017

Nie można nie zajmować się wszystkim

Niemal każdy za młodu chce zmieniać świat na lepsze, ale ja akurat dość szybko zdałem sobie sprawę, że to marzenie utopistów. To jest jak z wyborami na urząd prezydenta w USA. Podczas kampanii kandydaci kreślą przeróżne wizje. Po zaprzysiężeniu okazuje się, że jedyne, co prezydent naprawdę może, to obsadzić posady w swojej administracji.

Artykuł z numeru

Dlaczego fascynuje nas wojna?

Dlaczego fascynuje nas wojna?

„Winny” – orzekła ława przy­sięgłych w 2000 r. podczas Sądu nad XX wiekiem, odpowiadając na pytanie, czy kończące się stu­lecie słusznie jest oskarżane o „lek­komyślne zawierzenie rozumowi”.

Pamiętam, że jako przewodniczący tej rady (zaproszony przez organi­zatora dyskusji, redakcję „Tygo­dnika Powszechnego”) przekony­wałem pozostałych jej członków, iż nauka nie jest jednak skierowana przeciwko ludzkości. Pouczające doświadczenie.

Teraz obserwujemy odwrót od rozumu, stąd sukcesy populistów, podważanie skuteczności szcze­pionek czy narastająca niechęć do „obcych”.

A mamy jakiś inny, pozarozumowy sposób poznawania świata, by ten odwrót od rozumu mógł być sku­teczny? No właśnie… Będę bronił rozumu do ostatniej kropli krwi, ale zwracam uwagę, że czasy są nie­pewne, przez co ludzie czują się zagrożeni. Tym bardziej że usta­wicznie ich się straszy: niezdrową żywnością, zanieczyszczeniem środowiska, chorobami nowotwo­rowymi… Przecież o wzrastającej wykrywalności nowotworów mówi się wprost, że są skutkiem rozwoju cywilizacyjnego. A gdzie fakty? One mówią co innego: wydłużyła się średnia życia człowieka (z 49 lat w 1900 r. do ok. 80 lat obecnie), poja­wiła się skuteczna diagnostyka.

Zapadamy więc na nowo­twory – dawniej nie dożylibyśmy momentu, gdy się u nas rozwiną albo nie zdołano by ich rozpoznać.

Naturalnie. Ale ludzie atakowani sprzecznymi informacjami albo niedoinformowani zwracają się w irracjonalną stronę przedziw­nych mniemań, w tym teorii spi­skowych. Niemniej nie ma tu reguły. Jeden z moich uczniów (uważam go zresztą za pierwszorzędnego uczonego) to przekonany zwo­lennik teorii spisku smoleńskiego i nie jest jedyną osobą z tytułami naukowymi, która nie wierzy, że katastrofa w Smoleńsku była nie­szczęśliwym wypadkiem. W jego mniemaniu dowodem na to, że prezydent Lech Kaczyński zginął w zamachu, jest otrucie przez Rosjan polonem Aleksandra Litwi­nienki, byłego agenta KGB, w Lon­dynie, w 2006 r. Bo Rosja, zdaniem wyznawców tej teorii, nie wybacza…

Dlaczego metoda naukowa nie pomaga im takich mniemań porzucić?

Bo posługują się nią wybiórczo i nie stosują jej do teorii zamachu smoleńskiego. A dlaczego wykształceni ludzie, którzy dawno opanowali umiejętność czytania ze zrozumieniem, mają dostęp do wolnych mediów i szybkiego Internetu, co daje im możliwość sprawnego weryfikowania infor­macji, przestają szczepić swoje dzieci, bo uważają, że szczepionki są niepotrzebne albo nawet szko­dliwe? Stworzenie możliwości o niczym nie przesądza, bo, po prostu, można z nich nie skorzy­stać i pozostać ignorantem. Mój znajomy, gdy pytam go o jakąś książkę, mówi: „Nie czytałem, ale byłem blisko tekstu”… To jest wła­śnie to!

Swojego ucznia zapytałem, jak to możliwe, że w zamach smoleński wierzą tylko osoby o poglądach prawicowych? Odpowiedzi nie otrzymałem i nie mogło jej być, bo w tej historii – jak w każdej teorii spiskowej – nie chodzi o badanie faktów, ale o komfort przynależ­ności do wspólnoty, która wierzy w to samo. A przez to zwalnia od myślenia i ryzyka samodzielnego decydowania.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się