Marta Duch-Dyngosz: Kim dla państwa jest Zygmunt Bauman? Jaki wpływ miała jego biografia na wybór tematów, które podejmował i których unikał?
Joanna Tokarska-Bakir: Posłużę się określeniem Thomasa Mertona – Bauman to dla mnie „współwinny widz” (guilty bystander). On nigdy nie powiedziałby o sobie, że jest „ocalałym” – tak wyraziłby się o swojej żonie, która przeżyła czas Zagłady, ukrywając się na terenie okupowanej Polski. Bauman też był ocalałym (schronił się przed nazistami na terenie ZSRR), ale czuł się przede wszystkim świadkiem i kimś, kto ponosi pewną odpowiedzialność za zło czasów stalinizmu.
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że w jego pracach brakuje dwóch tematów: komunizmu (o którym przecież chcielibyśmy się czegoś od niego dowiedzieć!) i religii. W obu przypadkach to jednak tylko pozorna nieobecność. W znanej wypowiedzi dla „The Guardian” z 2007 r. Bauman mówił, że zaangażował się w komunizm, bo uważał, że „ze wszystkich sił politycznych w kraju najlepszą odpowiedź [na jego problemy] sformułowała partia komunistyczna”. Idee komunistyczne stanowiły dla niego kontynuację oświecenia. W Nowoczesności i Zagładzie wskazał jednak na wpływ tego racjonalistycznego dziedzictwa na Holokaust. Sądzę więc, że można i należy tę słynną, pokazującą złowrogie konsekwencje oświecenia, książkę rozumieć właśnie jako polemikę i rozliczenie z jego własnym zaangażowaniem w projekt komunistyczny.
Etyka ponowoczesna, którą współtłumaczyłam, to zaś praca o pewnym typie doświadczenia religijnego. Bauman zajmuje się tam – trochę jak Rudolf Otto – poszukiwaniem źródeł mocy moralnej w tajemniczej niezdolności do zadania śmierci czy do użycia przemocy wobec drugiego człowieka. Gdy pisze np.: „Pytanie, po co być moralnym, jest końcem, nie zaś początkiem postawy moralnej, która (…) istnieje tylko w stanie an sich, trwając dopóty, dopóki sama o sobie nie wie”, to nasuwa się skojarzenie z religijnymi paradoksami – ze stwierdzeniem, że dobro traci wiele ze swych zalet, gdy nazwie siebie dobrem.
Bauman uprawiał refleksję teologiczną, ale taką, w której Bóg nie miał prawa się pojawić.
Dodam tu jednak uwagę krytyczną: gdy wróciłam po latach do Etyki ponowoczesnej, dostrzegłam, że to książka, w której ważne idee są przytłoczone niepotrzebnymi słowami. Ten stylistyczny nadmiar przeszkadza dziś w lekturze.
Dariusz Brzeziński: Bauman rozwijał swoją twórczość przez 63 lata, pisząc ok. 70 książek, 200 artykułów naukowych i wiele esejów. To dzieło wielowątkowe, wieloparadygmatyczne i wielotematyczne. Posługując się nieco zmodyfikowaną systematyzacją jego twórczości z książki Bauman Beyond Postmodernity, można powiedzieć o czterech etapach jego pracy naukowej: polskim, emigracyjnym wczesnym, poświęconym refleksjom nad nowoczesnością i ponowoczesnością, a w końcu „mozaikowym”, gdy podejmował się analiz rzeczywistości „płynnonowoczesnej”.