To opowieść o istocie podróży, odkurzanie pamięci i refleksja nad kondycją współczesnego człowieka, ujmująco przeźroczysty autoportret. Takie streszczenie znacznie zuboża jednak to świadectwo uważnej obserwatorki rzeczywistości. Paulina Wilk nie boi się wielkich pytań: o status Boga wśród pokolenia 30-latków, o strach przed wojną, o przesyt, o przyszłość. Nie banalizuje przy tym i nie kokietuje. Nie boi się iść pod prąd, gdy przyznaje, iż nie podziela obaw związanych z karuzelą prekariatu – widzi w nim dla siebie szansę na piękniejszą relację z pracą, bez której żyjemy oschle. W kilku utworach zebranych w otwierającym książkę rozdziale Walizki zabiera nas w podróż naznaczoną powściągliwością i uśmiechem do innego. To wymaga od autora autentyczności. Słowne kuglarstwo maskujące pazerność albo zwykłą pychę szybko się kompromituje. Teksty Wilk wyróżnia nadzieja. Te felietony to coś więcej niż powtarzalna diagnoza cywilizacyjnych chorób. To próba poszukiwań recept, których inni autorzy boją się często jak ognia w strachu przed błędem, krytyką, posądzeniem o moralizatorstwo. Ale Wilk nie poucza. Autorce udał się portret pokolenia dokładniejszy niż w Znakach szczególnych. Według mnie to jej najlepsza książka. Aż dziw bierze, jak różni się ta narracja od jej narowiście politycznych, szarych felietonów pisanych niedawno dla portalu gazeta.pl.
_
Paulina Wilk
Między walizkami
Wydawnictwo W drodze, Warszawa 2017, s. 176