Mieszkańcy i turyści przysiadali w nim na chwilę, by poczuć zapach zagranicznych perfum wymieszanych z aromatem prawdziwej kawy. Brali kilka wdechów i wracali na szarą ulicę. Jak co dzień ustawiali się w kolejce. Książka Boćkowskiej opowiada o wystawnych rautach dla dygnitarzy, bananowej młodzieży z Saskiej Kępy czy żonach marynarzy przechadzających się po Gdyni w prawdziwych futrach. Ale nie tylko. Dyskutuje również z mitem o równości w PRL-u. Dziennikarka trafnie pokazuje, że rozwarstwienie społeczne wcale nie jest dzieckiem kapitalistycznego rozpasania wczesnych lat 90. Różnica majątkowa między synem dygnitarza a młodym robotnikiem jest olbrzymia, ale łączy ich, wspólne dla wszystkich ówczesnych mieszkańców Polski, ograniczenie. Odgórnie zaprojektowana bariera. Nie do przekroczenia nawet dla najbogatszych, a dotycząca dostępności konkretnych produktów – np. samochodów czy zegarków – i, przede wszystkim, perspektyw zawodowych i wyjazdowych. Nieograniczoną niczym możliwość zaplanowania kształtu własnego życia musieli włożyć między bajki wszyscy – bez względu na status majątkowy. W książce Boćkowskiej nawet wśród tych, którzy radzili sobie najlepiej, wyczuć można tęsknotę za przeszłością (nie tylko w rozdziale o pozbawionym majątków ziemiaństwie) i marzenie o zachodniej swobodzie, nonszalancji, samodzielności. Bagietka z kawiorem zamyka bowiem usta tylko do momentu przełknięcia.
_
Aleksandra Boćkowska
Księżyc z Peweksu. O luksusie w PRL
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2017, s. 328.