fbpx
ks. Józef Tischner czerwiec 2010

Odkupienie czyli ofiara w przyszłość

Tekst ten został wygłoszony wiosną 1985 roku w stołecznym kościele pw. Świętego Krzyża – w trzecim dniu (czterodniowych) rekolekcji wielkopostnych. Publikujemy go (za książką ks. Józefa Tischnera Polski młyn, Kraków 1991, s. 337–345) w przekonaniu, że owo rozważanie staje się dzisiaj, A.D. 2010 – w kontekście beatyfikacji ks. Jerzego Popiełuszki – szczególnie aktualne.

Artykuł z numeru

Mistyka nadwiślańska

Proponuję, abyśmy rozważyli dziś sprawę więzi zbawienia. Więzi, która powstaje pomiędzy Bogiem a człowiekiem oraz pomiędzy człowiekiem a człowiekiem jako owoc ofiary, ofiary Syna Bożego na drzewie krzyża. To bardzo istotna sprawa. Dotykając jej bowiem, dotykamy tajemnicy cierpienia. Musimy przy tym, oczywiście, pamiętać, że tajemnicy tej nie próbuje rozwiązać do końca żadna filozofia. Czyni to jedynie religia, i to właśnie religia chrześcijańska. Lecz nie w ten sposób, że proponuje nam jakąś koncepcję cierpienia, która mogłaby zadowolić każdego, ale w tym sensie, że czyni z cierpienia ofiarę, a z ofiary więź.

Bo czymże jest krzyż na Golgocie? Najpierw Słowo stało się ciałem i mieszkało między nami. A teraz na krzyżu znów ciało stało się Słowem i przemówiło za zbawieniem świata.

To właśnie chcielibyśmy dziś zobaczyć, te dwa akty ewangelicznego dramatu: pierwszy, kiedy Słowo ciałem się staje, i drugi, na krzyżu, kiedy ciało staje się Słowem.

Wydaje się, że ostatnio sprawa ofiary stała się nam szczególnie bliska, przez to, co się stało w naszej Ojczyźnie. Dlatego przypomnijmy sobie ten obraz, który każdy z nas tak czy inaczej nosi pod powiekami.

Wokół tamtej trumny stał lud i milczał. A jeśli nawet mówił i śpiewał, to tylko z Bogiem i ku Bogu. Nie wołał o chleb. Jakże można było wtedy wołać o chleb, skoro jasnym się stało, że nie samym chlebem żyje człowiek. Nie wołał o godność. Jakże można było dopominać się godności, skoro z tej trumny spłynęła na lud godność tak wielka, że przewyższająca możliwość wysłowienia. Nie wołał o sprawiedliwość, bo okazało się, że temu krajowi bardziej od sprawiedliwości potrzebne jest miłosierdzie.

Lud milczał. Rozumiał, że ta trumna to znak obecności Boga, znak zarazem straszliwy i łaskawy. Oto raz jeszcze w naszych dziejach pojawiła się ofiara. Czyjeś ciało stało się Słowem i przemówiło do Boga za swój lud. Ile razy w historii dzieje się coś takiego, lud czuje, że Bóg go nawiedza. Wtedy także czuł, dlatego jeśli nawet mówił, to tylko z Bogiem i do Boga.

Ale powstaje pytanie, czy w tej sytuacji może milczeć myśliciel, czy może milczeć poeta… O kim to kiedyś powiedziano, że jeśli wy wołać nie będziecie, kamienie wołać będą? Jeśli więc trzeba mówić, to pozostaje pytanie: co mówić?

Myślę, że w tym punkcie należy bardzo dobrze przyjrzeć się apostołom. A co oni mówili? Może opisywali rany, może notowali nazwiska winnych, może płakali? Nic podobnego. Apostołowie mówili o jednym – jaki jest owoc tamtej ofiary. Wskazywali na to, za kim i za czym przemówiło to ciało, które stało się Słowem. Wszystko inne okazało się bez znaczenia.

Myślę, że to bardzo dobrze, iż ta trumna stała się nam tak bliska. Dzięki niej, jakby w jej perspektywie, będziemy mogli dzisiaj lepiej zrozumieć ofiarę Jezusa Chrystusa. Ta ofiara i ta trumna wyniknęła w sposób dziejowy z tamtej ofiary. My pójdziemy jak gdyby pod prąd dziejów: poczynając od tej trumny, będziemy chcieli zrozumieć to, od czego wzięła ona początek. I znów chciałbym was prosić o sięgnięcie pamięcią w nieco inne regiony europejskiej przeszłości. Chciałbym zwrócić uwagę na to, o czym już napomknąłem, mianowicie na pogaństwo, które było sprawcą Chrystusowego krzyża.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się