Oto dwa przykłady. Jarosław Gowin na antenie TVP Info stwierdził niedawno, że antypolonizm, podobnie jak antysemityzm, jest formą rasizmu. Premier Mateusz Morawiecki zaś podczas lutowej konferencji w Monachium powiedział: „Jest bardzo ważne, aby zrozumieć, że [nowelizacja ustawy o IPN] nie spowoduje karania lub uznania za przestępstwo mówienia, że byli Polscy sprawcy [perpetrators], tak jak byli [as there were] żydowscy sprawcy czy też rosyjscy i ukraińscy”.
Obie te wypowiedzi są niefortunne. Słownik języka polskiego nie zawiera słowa „antypolonizm”. W Wikipedii zaś pod tym hasłem możemy przeczytać: „Antypolonizm (także: polonofobia) – termin określający zbiorowo wszelkie uprzedzenia i postawy wrogości wobec Polaków. Historycznym odpowiednikiem antypolonizmu jest polakożerstwo, określenie używane w XIX w. wobec antypolskiej polityki Otto von Bismarcka”. Dalej dowiadujemy się, że termin ten został użyty m.in. przez polskiego historyka dziejów gospodarczych Franciszka Bujaka (w 1919 r.). Gustaw Herling-Grudziński w Dzienniku pisanym nocą uznał, że antysemityzm Polaków i antypolonizm Żydów amerykańskich wzajemnie się wzmacniają. W ostatnich 20 latach termin „antypolonizm” zadomowił się na dobre w rodzimym języku politycznym. Trzeba jednak od razu stwierdzić, że ani Bujak, ani Herling-Grudziński nie sugerowali, iż antypolonizm jest rasizmem. Taka kwalifikacja, wraz ze zwrotem „podobnie jak antysemityzm”, zakłada, że antysemityzm jest formą rasizmu. Owszem, tak było w przypadku nazizmu (i jego świadomych lub nieświadomych kontynuatorów w pojmowaniu Żydów i ich spraw), ale nie jest to ani powszechna, ani dominująca negatywna postawa wobec narodu żydowskiego. Tak czy inaczej, nikt, przynajmniej, o ile mi wiadomo, nie uważał Polaków za rasę. I to jest powód, dla którego uważam za nietrafny pogląd, że antypolonizm jest, by tak rzec, kalką antysemityzmu wedle rasistowskiej paraleli.
Można jednak porównywać antysemityzm i antypolonizm, nie odwołując się do rasizmu, lecz to wymaga jakiegoś określenia obu tych postaw. Nie jest to bynajmniej proste. W sprawie antysemityzmu niech wystarczy przypomnienie, że jest to negatywny stosunek do Żydów ukształtowany przez okoliczności historyczne (np. religijne, w szczególności antyjudaizm), obyczajowe (niechęć do żydowskiego izolacjonizmu), ekonomiczne (częsty sukces Żydów w tej dziedzinie), polityczne (np. konflikt na Bliskim Wschodzie) i zapewne wiele innych. Termin „antysemityzm” został wprowadzony przez niemieckiego dziennikarza Wilhelma Marra w 1879 r., który wzywał do przeciwstawienia się społecznej ekspansji Żydów w Niemczech w imię obrony interesów narodu niemieckiego (tytuł jego książki Der Sieg des Judenthums über das Germanenthum [Zwycięstwo żydostwa nad germańskością] był swoistym ostrzeżeniem dla Niemców przed Żydami). Typowym przejawem antysemityzmu jest stereotyp Żydów jako wrogów rządzących światem za pośrednictwem rozmaitych międzynarodowych instytucji, np. banków. W Polsce według badań CBOS-u w ostatnich 10 latach średnio ok. 30% osób deklaruje niechęć do Żydów. W szczególnych okolicznościach (np. polityka władz w 1968 r. czy dyskusja wokół nowelizacji ustawy o IPN) postawy antysemickie ujawniają się w sposób gwałtowny i agresywny. Stereotyp Żyda-wroga knującego przeciw światu, np. za pośrednictwem George’a Sorosa (to nie tylko specjalność Polski, ale i Węgier), funkcjonuje przy tym w taki sposób, że jest odporny na kontrargumenty.