Z pewnego punktu widzenia „od zawsze” miała zadatki na osobę publiczną: odważna, zdecydowana, jasno myśląca i mówiąca, przywiązana do podstawowych wartości, szczera i świetnie rozpoznająca fałszywy ton. Barbara Skarga już jako młoda dziewczyna obdarzona była zdolnościami nie tylko intelektualnymi (także słuchem muzycznym i pewnym talentem aktorskim, co nie jest bez znaczenia), ale i takimi cechami charakteru, które pozwalają aktywnie istnieć i znajdować uznanie w szeroko rozumianej sferze społecznej.
Widzialna / niewidzialna
W czasie wojny kontynuowała, na ile było to możliwe, podjęte na krótko przed jej wybuchem studia filozoficzne (na prywatnych seminariach prowadzonych m.in. przez Henryka Elzenberga), udzielała też lekcji łaciny i matematyki na tajnych kompletach, a przede wszystkim zaangażowała się w ruch oporu jako łączniczka (w końcu regionalna kierowniczka łączności) w wileńskim oddziale AK. Za tę wojenną aktywność zapłaciła wysoką cenę i na wiele lat została skazana na niewidzialność. Najpierw w sposób dramatyczny, gdy w 1944 r. trafiła do więzienia, następnie gdy została zesłana do obozu, w którym spędziła niemal 10 lat, a w końcu, gdy otrzymała wyrok dożywotniego osiedlenia w głębi Rosji. Mogłaby zostać tam już na zawsze i żadna, w szczególności polska, publiczność nie wiedziałaby o jej istnieniu. Dzięki odwilży po śmierci Stalina i staraniom rodziny zdołała wrócić do Polski w 1955 r. Znalazła tu życzliwych ludzi, którzy pomogli jej skończyć przerwane studia filozoficzne i rozpocząć pracę w Polskiej Akademii Nauk, najpierw w charakterze archiwistki-bibliotekarki, a po obronie doktoratu w 1961 r. na stanowisku naukowym. W Instytucie Filozofii i Socjologii PAN przeszła całą drogę standardowej kariery naukowej: od stanowiska adiunkta po profesora zwyczajnego. Jednak i wówczas pozostawała, jeśli nie niewidzialna, to w każdym razie mało widoczna, znana niemal tylko w wąskim kręgu akademickich filozofów i historyków filozofii. Jako osoba z wiadomą biografią, politycznie podejrzana, nie miała prawa do prowadzenia wykładów i kontaktu ze studentami. Musiało to być dla niej dotkliwe ograniczenie, bo, jak wielokrotnie potem mówiła, zawsze lubiła uczyć i rzeczywiście miała dydaktyczne zacięcie, a nawet coś w rodzaju „belferskiego” sposobu bycia w dobrym sensie tego słowa, reprezentując typ nauczycielki z autorytetem, dość pobłażliwej, a mimo to zmuszającej uczniów do wysiłku. W IFiS PAN te zdolności wykorzystywała w stopniu wówczas jej dostępnym. Od początku lat 80. prowadziła kameralne seminarium w Zakładzie Filozofii Nowożytnej, w którym mniej lub bardziej regularny udział brali bardzo różni ludzie, adepci filozofii w wieku dojrzałym i młodszym, z IFiS PAN, z Uniwersytetu Warszawskiego, a także z innych polskich uczelni. Ja sama zaczęłam na to seminarium uczęszczać jeszcze jako studentka, bodaj w roku 1984, i bywałam na nim przez wiele kolejnych lat, dopóki pani profesor je prowadziła, już na emeryturze, niemal do końca życia. Węższy krąg „seminarzystów Skargi” przekształcił się z czasem w grono jej i wzajemnych przyjaciół. Ale to była niewielka grupa. I nawet biorąc pod uwagę liczbę osób z różnych miejsc, które przez lata przewinęły się przez seminarium, nie będąc jego stałymi uczestnikami, krąg oddziaływania Skargi, a nawet rozszerzony o czytelników jej książek i artykułów filozoficznych, wciąż pozostawał dość wąski.