Czesław Miłosz w Ziemi Ulro pisze:
Myśleć znaczy najpierw umiejscowić i porównać. (…) na samym początku umiejscowić siebie wobec przedmiotów zewnętrznych, najpierw fizycznie, następnie moralnie. Później jest to określić położenie naszego świata wobec światów otaczających. Być to znaczy być w którymś miejscu, przebiec szereg, również ruchomych, punktów; znaczy to poruszać się jako umysł w ciele, które jest obdarzone ruchem i jest unoszone, przez świat poddany ciążeniu, wokół innych grawitujących światów.
Porównywanie, ustawianie relacji z rzeczami, które nas otaczają, jest podstawowym gestem, nie tylko epistemologicznym, ale przede wszystkim egzystencjalnym. Aby zbudować swoją podmiotowość, należy określić się wobec świata, zadomowić się w nim. Miłosz dodatkowo podkreśla rangę tego procesu poprzez wskazanie na jego silny aspekt etyczny. Umiejscowienie to także określenie pozycji mówiącego, ukazanie podłoża, z którego się wyrasta – to wszystko, zdaniem Miłosza, jest niezbędne, aby móc spotkać się z innością, odpowiedzialnie na nią odpowiedzieć, jak by dodał Derrida, a za nim Attridge. To budowanie przestrzeni, w której możliwe jest spotkanie, a może i dialog, stanowi jeden z kluczowych problemów namysłu nad kulturą ostatnich kilku dekad. Współczesna antropologia spod znaku Clifforda Geertza kładzie szczególny nacisk na przedstawienie się – kim jestem, skąd jestem i jakie są moje korzenie.
John Maxwell Coetzee, wydawałoby się, nie potrzebuje przedstawiać się polskiemu czytelnikowi. Jest znany u nas od wielu lat i cieszy się niesłabnącą popularnością. Jednakże do niedawna w naszej rodzimej recepcji południowoafrykańskiego noblisty istniała poważna luka, którą wypełnił wydany kilka miesięcy temu tom esejów Białe pisarstwo. Twórczość autora Hańby zwykło się przyporządkowywać przede wszystkim tradycji powieści europejskiej, najczęściej jako wzorce wymienia się Dostojewskiego, Kafkę i Defoe, zresztą za sugestiami samego pisarza. Jest to niewątpliwie słuszny trop, co potwierdza wydany przed dwoma laty inny zbiór esejów Dziwniejsze brzegi, które poświęcone są, poza już wymienionymi klasykami, między innymi T.S. Eliotowi, Samuelowi Richardsonowi czy Robertowi Musilowi. Jednakże jest to tylko jeden filar, na którym opiera twórczość swoją twórczość Coetzee.
Szczególnie interesujący w tym kontekście jest esej zatytułowany Co to jest dzieło klasyczne? – prelekcja (pochodzący z tomu Dziwniejsze brzegi). Coetzee analizuje postawę przyjętą przez Eliota względem jego własnego umiejscowienia się w tradycji. Autor Ziemi jałowiej postuluje wizję homogenicznej, uniwersalnej kultury europejskiej, której patronem czyni Wergiliusza. Coetzee zastanawia się nad mechanizmem, który doprowadził Eliota do pominięcia swojej amerykańskości, do zrzeknięcia się tego trochę wstydliwego (w tamtym czasie) pochodzenia na rzecz tożsamości czysto europejskiej. Wydaje się, że Eliot nie pojawia się w tym kontekście przypadkowo. Coetzee znajduje się w podobnej sytuacji – także pochodzi z kulturowego obrzeża, tak więc musi przekroczyć swoje korzenie, aby zaistnieć w ramach kultury Zachodu (być może jeszcze więcej wiąże go z przytaczanym tu Miłoszem).