Był jednak już obecny w Piotrogrodzie w 1917 r. Wylądował tam w wyniku wojennej zawieruchy – jako poddany Franciszka Józefa I. Nie był jednak biernym obserwatorem. W Omsku przyłączył się do Czerwonej Gwardii, przez chwilę żył nawet w Kirgizji. W latach 20. i 30. zdobywał doświadczenie jako działacz Kominternu i piął się po szczeblach partyjnej kariery. Aż dziw bierze, że w czasach czystek, choć był wtedy w ZSRR, nie dał głowy. Walczył w Hiszpanii. Jego gwiazda rozbłysła w czasie walk z III Rzeszą. Dowodził jugosłowiańską partyzantką, która nie miała sobie równych w Europie. Co ciekawe, dopiero wówczas Stalin zwrócił uwagę na Titę – bruderszaft wypili jeszcze później.
Partyzanci Tity byli w stanie w dużej mierze samodzielnie oswobodzić kraj z okupantów – co skutkowało poczuciem niezależności. Ono właśnie stało się zarzewiem konfliktu z Moskwą i choć po śmierci Stalina relacje z Kremlem uległy poprawie, to wciąż nie brak było napięć – a Jugosławia, zdarzało się, przygotowywała się do odparcia radzieckiej interwencji.
Tito stworzył kraj, gdzie żyło się swobodniej niż w innych państwach socjalistycznych – nieraz także na lepszym poziomie. Jugosławia była otwarta na świat. Balansując między Wschodem i Zachodem (i biorąc pieniądze z obu stron), Tito wykreował siebie na lidera państw niezaangażowanych i walczących z logiką zimnej wojny. Liczył, że jego wysiłki przyniosą mu pokojowego Nobla.
Monumentalna praca słoweńskiego historyka Jože Pirjeveca ze szczegółami opisuje długie życie marszałka Tito. Opierając się na olbrzymiej ilości dokumentów, przekazów i literaturze przedmiotu (ponad 2,5 tys. przypisów!) Pirjevec napisał nie tylko biografię polityka, ale także historię Jugosławii w XX w. – w każdym razie aż do początków lat 80. Wiele dowiadujemy się też o innych postaciach, takich jak Milovan Ðilas czy Edward Kardelj.
Po lekturze książki trudno dać jednoznaczną ocenę przywódcy Jugosławii i sam Pirjevec nie pokusił się o to. Josip Broz był człowiekiem swoich czasów. Bywał straszny, śmieszny, wspaniały i żałosny. Miał na rękach krew, był winien wielu bezsensowych śmierci. Stworzył państwo autorytarne, ale ten jugosłowiański socjalizm miał bardziej ludzką twarz. Istniała pewna forma samorządu, a Tito od czasu do czasu musiał się liczyć ze zdaniem swych towarzyszy (choć z niektórymi rozprawiał się brutalnie) – bywało, że pod wpływem ich oporu musiał zmienić zdanie. Czasem wysłuchiwał też słów ostrej krytyki.
Choć był narcyzem, znosił takie incydenty jak ten, gdy w belgradzkim teatrze sala, na znak sprzeciwu wobec jego polityki, nie wstawała, by przywitać go brawami. Pirjevec nie oszczędza też Tity, opisując jego życie prywatne – luksus, którym się otaczał, przerastał wszystko, co mogli sobie wymarzyć przywódcy PRL, Czechosłowacji i NRD razem wzięci. Przejął rezydencje, które służyły rządzącej wcześniej Jugosławią dynastii, i znacznie je rozbudował. Granice przepychu przekroczono na Wyspach Briońskich, gdzie Tito miał prywatne zoo z egzotycznymi zwierzętami. Autor bez ogródek opisuje życie prywatne Tity – zwłaszcza małżeństwo z Jovanką, istny komediodramat. Jovanka, partyzantka, która początkowo wstydziła się towarzyszyć Ticie podczas oficjalnych spotkań, przeobraziła się w kobietę demona, knującą przeciw wszystkim do tego stopnia, że Tito nieraz sam jej się bał, a jego otoczenie podejrzewało, iż Jovanka może wręcz go zabić. Gdy zrzuciła mundur, zaczęła obnosić się w luksusach: w podróże brała armię krawców, którzy na bieżąco szyli jej suknie. Swymi kreacjami i biżuterią szokowała polityków i mieszkańców biednych krajów afrykańskich, gdzie podróżował Tito, lobbując na rzecz tworzenia antyimperialnego bloku państw.