meble, stoły i stołki,
walizeczki, tobołki,
kufry, skrzynki i bety,
garnitury, portrety,
pościel, garnki, dywany
i draperie ze ściany.
Wiśniak, słoje, słoiki,
szklanki, plater, czajniki,
książki, cacka i wszystko…
Władysław Szlengel, Rzeczy
Do współczesnych, oddzielonych ponad półwieczem od wydarzeń II wojny światowej, ocalałe przedmioty codziennego użytku przemawiają bezgłośnie za tych, którzy je po sobie pozostawili. Przechodzące z rąk do rąk, ukrywane nawet za cenę życia, konfiskowane i grabione – odegrały niemałą rolę w historii Zagłady. Pozostawiły także swój ślad w literaturze, o czym przekonuje Bożena Shallcross w swojej książce Rzeczy i Zagłada.
Shallcross czyta literaturę wojenną z perspektywy antropologii rzeczy, rzucając nowe światło na teksty dobrze znane (Miłosza, Nałkowskiej, Borowskiego, Andrzejewskiego) i odkrywając te rzadziej czytane (Zuzanny Ginczanki i Władysława Szlengla). Jej lektura jest wyraźnie osadzona w amerykańskich badaniach nad Holokaustem (Holocaust studies), w Polsce dopiero zaczynających się rozwijać na szerszą skalę, oraz w amerykańskim literaturoznawstwie, które dawno już przeszło i przyswoiło sobie lekcję dekonstrukcji, co doskonale widać w stylu interpretacyjnym Shallcross, wykładowczyni na University of Chicago. W tym kontekście interpretowana literatura czasów II wojny światowej ukazuje swoje mniej znane oblicze.
Nazistowska machina wojenna wytworzyła swoisty stosunek do rzeczy: do urzeczowionych ludzi, do dzieł sztuki, ale i do wszelkiego rodzaju przedmiotów zmieniających swych właścicieli, poddawanych recyklingowi, zachłannie gromadzonych przez nazistowski system. „Nie waham się stwierdzić – pisze autorka – że w czasie Zagłady, z całą ówczesną bezwzględnością wobec świata ludzkiego, faworyzowano świat rzeczy, doprowadzając poprzez akty grabieży, gromadzenia, sortowania i ponownego używania do nieznanej dotąd fetyszyzacji świata kultury materialnej”1. Ten wyjątkowy status rzeczy nakazuje zachowywać badawczą ostrożność, uwzględniającą „różnice pomiędzy uwarunkowaniami świata kultury materialnej w okresie Zagłady i zaraz po niej”. Nakładanie przez historyków i badaczy kultury na rzeczywistość Holokaustu schematów poznawczych wytworzonych już po wojnie prowadzić może bowiem do zapoznania istotnych zjawisk kształtujących jej oblicze. Co więcej, dominująca tendencja muzealnicza czy historiograficzna, przedstawiająca Zagładę przy użyciu masy faktów i liczb, podobna jest – zdaniem Shallcross – „do stotalizowanej depersonalizacji nazistowskiego projektu”2. Aby uniknąć tych błędów, autorka proponuje potraktować przedmioty Zagłady jako tekst domagający się uważnej reinterpretacji. Przemyślenie na nowo relacji rzeczy i osób powinno uwzględnić jej charakter związany każdorazowo z jednostkowym doświadczeniem. Projekt ten przypomina gest Stevena Spielberga wyróżniającego spośród szarego tłumu w Liście Schindlera dziewczynkę w czerwonym płaszczu.