Julian Evans: Rozpoczęła Pani karierę naukową na Harvardzie w 1975 r.
Martha Nussbaum: Cóż, rzeczywiście rozpoczęłam wówczas pracę na Harvardzie, ale myślę, że moja kariera naukowa zaczęła się jeszcze w liceum. Mając 16 lat, pasjonowałam się tymi samymi problemami, którymi zajmuję się teraz.
To znaczy?
Już wtedy zastanawiałam się nad istotą emocji, ich rolą w życiu etycznym. Pisałam sporo o doświadczanym przez jednostki napięciu między dążeniem do sprawiedliwości z jednej strony i do miłości – z drugiej. Stworzyłam nawet sztukę na ten temat – dotyczyła Robespierre’a i rewolucji francuskiej, ale jej głównym tematem był właśnie konflikt między miłością a sprawiedliwością.
Kiedy zaczęła się Pani interesować myślą antyczną?
Miałam chyba 14 lat. Gdy uczyliśmy się o starożytnej Grecji, otrzymałam dodatkowe zadanie – nauczyciel zachęcił kilkoro ambitniejszych uczniów do napisania prac o poetach tragicznych i komicznych. W ten sposób zajęłam się dramatem greckim, grając też w tym czasie sporo w różnych przedstawieniach.
Czy zainteresowanie filozofią hellenistyczną – na uniwersytecie, ale także wśród szerszej publiczności – jakoś się zmieniało od czasów, gdy zaczynała Pani studia?
Warto spojrzeć na to zjawisko w dłuższej perspektywie.
Filozofia hellenistyczna mniej więcej od początku XVII w. do końca wieku XIX stanowiła centralny punkt w edukacji każdego wykształconego człowieka w Europie i Ameryce Północnej.
Czytano nieco Platona i Arystotelesa, ale koncentrowano się znacznie bardziej na rzymskich twórcach. Lukrecjusz, Seneka, Marek Aureliusz, a przede wszystkim Cyceron – to byli autorzy, którzy ukształtowali sposób myślenia o sprawach publicznych nie tylko w Europie kontynentalnej, ale także w Wielkiej Brytanii i w USA. Stoicyzm miał wielki wpływ m.in. na amerykańskich Ojców Założycieli.
Pytanie brzmi: dlaczego filozofia hellenistyczna straciła na znaczeniu? Myślę, że to wynik oddziaływania Hegla i Nietzschego, którzy od końca XIX w. służyli za przewodników po świecie starożytnym. To w Platonie dostrzegli oni najważniejszą postać. W tym czasie zaczęto też poświęcać więcej uwagi antycznej Grecji niż Rzymowi, a ponieważ teksty hellenistyczne w języku greckim przetrwały jedynie we fragmentach, to po prostu zapomniano o tych myślicielach.
Gdy zaczynałam studia, istniała więc duża luka. Wszyscy czytali Platona i Arystotelesa, uważając, że to są najważniejsi autorzy. Nie zajmowano się wcale filozofią hellenistyczną. Nie uczono nawet łaciny w kontekście filozofii starożytnej, ponieważ przyjmowano, że filozofia rzymska nie jest warta studiowania. Cieszę się, że zrobiłam doktorat z filologii klasycznej, a nie z filozofii. Dzięki temu miałam narzędzia do lektury klasycznych prac rzymskiej filozofii – w tym poetyckich dzieł Lukrecjusza i Seneki.