Jordan Bernt Peterson – w skrócie JBP – to kanadyjski psycholog kliniczny, który naukowo specjalizuje się w tematyce psychologii zaburzeń oraz rozwoju osobowości. Z czasem swoje zainteresowania rozszerzył na psychologię religii i ideologii, wkraczając z impetem do filozofii kultury, historii religii i filologii. W ciągu ostatnich lat, a właściwie ostatnich miesięcy, zyskał sławę czołowego intelektualisty światowej prawicy.
Jest wreszcie odkrytą nemezis dla Slavoja Žižka, intelektualnej gwiazdy lewicy, i zarazem jego całkowitym przeciwieństwem: przystojny, szczupły, dobrze ubrany i ze świetną dykcją (głos żaby Kermita z Muppetów, o którym mówią złośliwcy, przydaje mu nawet pewnego uroku).
Nie znosi Marksa. Stanowczo broni nierówności społecznych i wrażliwego męskiego ego. Podobnie jak Žižek, krytykuje współczesność, ale czyni to w duchu konserwatywnej rewolucji. Choć także czerpie z klasycznych źródeł, to używa ich, by bronić kapitalizmu. Jest zaskakująco emocjonalny wobec aktualnej polityki i osób publicznych (kanadyjskiego premiera Justina Trudeau obgaduje jak gimnazjalista). Bardzo łatwo się irytuje, co przybiera postać wybuchów ojcowskiej złości, kiedy to dla zachowania pozoru opanowania cedzi słowa przez zęby. Do tego niemal zawsze jest śmiertelnie poważny – a już w szczególności na swój własny temat. I, inaczej niż Žižek, zdecydowanie nie potrafi opowiadać dowcipów.
Zamiast czepiać się kompromitujących detali czy wpadek, odniosę się do tych kontrowersyjnych wątków myśli JBP, które uznałbym za trwałe skłonności. Omówię niektóre tematy przewodnie z jego czołowych prac filozoficznych: Maps Of Meaning: The Architecture of Belief (Mapy znaczenia: architektura wiary) z 1999 r. oraz 12 życiowych zasad z 2018 r. (nie będę się odnosił do jego artykułów naukowych, głównie dlatego, że ich tematyka nie jest jakoś wyraźnie powiązana z publicznie propagowaną filozofią autora). Sięgnę też obficie do rozproszonych po Internecie wypowiedzi publicznych: dyskusji, wywiadów i wykładów. Peterson jest bowiem myślicielem na miarę naszych czasów – silnie zakotwiczonym w świecie YouTube’a. Zaliczany jest nawet – razem z Samem Harrisem (Koniec wiary) czy Jonathanem Haidtem (Prawy umysł) – do grupy niepoprawnych politycznie intelektualistów obecnych w nowych mediach, czyli do tzw. intelektualnej czarnej sieci (nazwa ta nie ma być pejoratywna; ktoś, kto ją wymyślił, chyba nie był świadom, że laikom kojarzy się raczej z nielegalną pornografią w Internecie).
Filozoficzny coach alt-prawicy?
Kiedy piszę o filozofii JBP, mam na myśli nie tyle filozofię w rozumieniu akademickim, ile raczej pewien „zbiór mądrości życiowych” (jeden z internautów napisał nawet: „Naukowy background zacny, a efekt à la Paulo Coelho”). Niestety, tego rodzaju filozofia – bliższa literaturze pięknej niż naukowej – jest wybitnie podatna na najprzeróżniejsze interpretacje i polityczne instrumentalizacje: bardziej sugestywna niż precyzyjna; pobudza raczej żywe emocje niż chłodny osąd racjonalności. I tak jak stało się z lubianym przez JBP Fryderykiem Nietzschem (który także z wykształcenia nie był filozofem, lecz filologiem klasycznym) zinstrumentalizowanym w pewnym momencie przez nazistów, tak i filozofia Petersona łatwo daje się wpasować w różnego rodzaju ekstremalne przekonania, choćby były sprzeczne z wyrażanymi kilka akapitów dalej intencjami.Faktem jest, że niektóre jego argumenty i przemyślenia rezonują ze światopoglądem skrajnej prawicy. Jest tak dlatego, że wiele tez Petersona daje się interpretować jako potencjalne przykłady tzw. polityki psiego gwizdka – są kodem dla laika brzmiącym całkiem niewinnie, ale dla wtajemniczonych oznaczają bardzo konkretne kategorie (termin nawiązuje do tego, że ultradźwiękowe gwizdki słyszane są tylko przez psy).