fbpx
Tadeusz Jagodziński wrzesień 2010

Wielkie gry

To miały być mistrzostwa, które definitywnie potwierdzą obecność Afryki na futbolowej mapie świata. Nie tylko sportową, bo tej raczej się nie kwestionuje; przecież większość czołowych klubów w Europie zawdzięcza swoją pozycję także zawodnikom „importowanym” z przedmieść Lagos czy Jaunde.

Artykuł z numeru

Poszukiwanie nowoczesnego patriotyzmu

Równie ważny był wymiar polityczno-organizacyjny: Republika Południowej Afryki jako gospodarz miała dowieść, że jest sprawnym, nowoczesnym państwem zdolnym zagwarantować komfort i bezpieczeństwo wielkiej imprezy z udziałem setek tysięcy kibiców (nie wspominając już o działaczach czy piłkarskich gwiazdach), a przy okazji wypromować nowych idoli i wzmocnić przez to status futbolu jako globalnego sportu numer 1. Sprawujący pieczę nad rozgrywkami decydenci z FIFA (światowej federacji związków piłkarskich, będącej w gruncie rzeczy wielonarodowym koncernem z „imperialnymi” ambicjami) z pewnością postrzegali też afrykański mundial jako inwestycję w przyszłość drugiego pod względem liczby ludności kontynentu. Ale te kategorie strategii i kalkulacji zysków nie miały większego znaczenia dla niezliczonych rzesz miłośników futbolu, dla których przede wszystkim liczył się festyn piłkarskich umiejętności i konfrontacja „myśli taktycznej” z różnych zakątków świata. Innymi słowy: kibice czekali na wielkie gry.

Trzeba przyznać, że choć podczas mistrzostw w RPA nie zabrakło meczy zagranych przeraźliwie asekurancko (ich oglądanie mogło wywoływać alergię na futbol nie tylko u koneserów), to generalnie piłkarskie igrzyska 2010 roku nie zawiodły, a emocjami i dramaturgią niektórych spotkań można by obdzielić niejeden ligowy sezon (wrodzona delikatność powstrzymuje mnie przed wymienieniem przykładu takiej ligi). Oczywiście, w wielu krajach, którym się nie powiodło, pozostało poczucie goryczy, szczególnie tam, gdzie głód sukcesu podsycali politycy, próbujący odwrócić uwagę od bieżących problemów bądź usiłujący zdyskontować ewentualny sukces sportowy w walce o elektorat. Jaskrawych przykładów dostarczyły pod tym względem Francja i Nigeria, którym nie udało się w ogóle wyjść z początkowej fazy mistrzostw. Nigeryjczycy wdali się później w spór z FIFA, usiłując zakazać występów własnej reprezentacji, dopóki nie poprawi ona gry, zaś światowe władze piłkarskie nie lubią takich ingerencji władz państwowych w sprawy futbolu. Z kolei we Francji członkowie rządu zarzucili piłkarzom kompletny brak patriotyzmu.

Z punktu widzenia futbolowych możnowładców mistrzostwa okazały się jednak pełnym sukcesem. W zasadzie wszystko odbyło się bez większych zakłóceń, a na rynkach medialnych odnotowano imponujące wyniki oglądalności: ponad 25 miliardów widzów od 11 czerwca (inauguracyjny mecz RPA z Meksykiem) do 11 lipca (finał Hiszpania – Niemcy), co musiało wprawić w zachwyt księgowych FIFA. Pewnym problemem dla władz piłkarskich było szwankujące sędziowanie. Do annałów historii sportu przejdą prawidłowo strzelone bramki, których sędziowie nie uznali (na przykład w meczu Anglia – Niemcy), czy odwrotnie – uznane gole, które padły na skutek ewidentnego naruszenia przepisów (na przykład w meczach Brazylii z Chile czy Argentyny z Meksykiem). Dyskusje o wykorzystaniu powtórek wideo w przypadku kompromitujących decyzji arbitrów nieprędko się chyba zakończą, gdyż trwałe wprowadzenie takich rozwiązań byłoby bardzo kosztowne, a federacje piłkarskie – jak większość przedsiębiorstw – chętniej myślą o wpływach niż o wydatkach. Ale przynajmniej poważnie zaczęto o tym mówić.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się