To jeden z tych ponurych dni, kiedy zachwyt nad urokami mazowieckich miast i miasteczek wymaga pewnej pracy wyobraźni. Wycieczka otwocko-śródborowska zorganizowana przez „Praską Ferajnę”, grupę warszawskich przewodników „prawobrzeżnych”, wypada wczesną wiosną 2017 r. Chmurne niebo i chłodne podmuchy wiatru nie zachęcają do wychodzenia z autokaru. Potrzeba wyraźnego hasła od przewodnika.
Z gąszcza lasów, zagajników i chaotycznej zabudowy na rozległych posesjach dawnego miasta uzdrowiska wyłaniają się zabytkowe świdermajery: misternie zdobione, romantyczne drewniane wille i pensjonaty ze spiczasto zwieńczonymi dachami, ażurowymi werandami i dekoracyjnymi motywami na szalunkach. To część trasy, której mogli się spodziewać obeznani z lokalną historią wycieczkowicze. Unikatowy styl letniskowych willi zainicjowany przez malarza i ilustratora Michała Elwiro Andriollego, od 1880 r. właściciela majątku Brzegi nad Świdrem, zyskał już pewien rozgłos. Puentą dla walk toczonych przez świdermajerowych zapaleńców o ich ocalenie od kompletnego zniszczenia było wpisanie części tych obiektów na listę ewidencji zabytków – w sumie trafiło tam 176 budynków z terenu Otwocka.
Przewodnik wyprawy Paweł Ajdacki, krajoznawca, autor opasłego Spacerownika otwockiego, członek i działacz PTTK, zapalony piechur, który rejon miasta uzdrowiska i przyległe wsie „schadzał przez trzy lata”, każe jednak zwrócić uwagę na zabudowę innego typu: murowane wille o mocno zgeometryzowanych bryłach z płaskimi dachami. Ich proste, zwarte formy widoczne pośród nagich drzew, krzewów i zbutwiałych zeszłorocznych liści stanowią miły kontrapunkt dla oka.
Dziś skupiają się w jednej z dzielnic Otwocka, a do 1932 r. autonomicznej osadzie, założonej na zasadach miasta ogrodu: w Śródborowie.
*
Zwiedzanie solo wymaga pewnej determinacji. Z trudem dociera się do zagłębia rozłożystych willi w stylu międzynarodowym, budowanych w latach 30. przy ul. Cieszyńskiej (a właściwie fragmentu Cieszyńskiej nr 2, bo pierwszy kawałek ulicy, biegnący od torów kolejowych, nagle się kończy, rozmywając swój bieg w leśnych posesjach i plątaninie ogrodzeń z różnych epok). Lepiej zrezygnować z podążania za wskazaniami mapy. Wille znajdują się na terenie ogrodzonego państwowego kompleksu, nie prowadzą do nich żadne znaki. Z ruchliwej, przelotowej Narutowicza skręca się na teren Mazowieckiego Centrum Leczenia Chorób Płuc i Gruźlicy. Trzeba minąć szereg zabudowań i zagłębić się w las. Ale nazwiska architektów motywują do poszukiwań. To m.in. dwa duety: Lucjan Korngold i Henryk Blum oraz Jerzy Gelbard i Roman Sigalin.
Lucjan Korngold zasłynął z mistrzowskiej syntezy modernizmu i klasycyzmu w projektach luksusowych warszawskich willi i kamienic dla zamożnej klienteli lat 30. (np. kamienicy Robinsona przy Koszykowej). W duecie z Henrykiem Blumem zrealizował m.in. „corbusierowski”, uniesiony na słupach awangardowy dom inżyniera Margelusa na warszawskim Mokotowie oraz siedzibę Towarzystwa Ubezpieczeń Polonia przy pl. Dąbrowskiego – również w stolicy.